.

.

Thursday 29 April 2010

Pokonana

Nie wiem ile czasu będzie musiało upłynąć, żebym pogodziła się z poniesioną  porażką. Zewnętrznie prawie wszystko jest ok,
tylko brakuje sił ducha. Niestety, nie zawsze
chcieć znaczy móc... ale wiem, że trzeba walczyć, by życie miało znaczenie...

Dziś usłyszałam słowa, które mnie poruszyły. Pewna kobieta manipulowana przez swego pracodawcę powiedziała tak:

Wolę spędzić swe życie w otoczeniu ptaków,
niż zmarnować je, biernie czekając z boku,
aby wyrosły mi skrzydła.


PS
Dziękuję  za to, że mogę żyć wśród  PTAKÓW :-) 


Tuesday 27 April 2010

Time of sympathy


Właśnie dowiedziałam się o śmierci jednego z moich wujków - zacnego Bazyla, rdzennego Anglika, dżentelmena z krwi i kości.
Był to człowiek niezwykle wrażliwy, zatroskany o innych, ciągle uśmiechnięty. W młodości malował ptaki, tak więc cały jego pokój zatopiony był w obrazach.

Bywając w Wielkiej Brytanii zauważyłam, że Brytyjczycy, wśród których przebywałam, mają nieco inne podejście do śmierci niż my - Polacy. O śmierci mówią jako o przejściu - pass away.
W znacznie większym stopniu (pomimo charakterystycznego dla nich dystansu) wspierają się wzajemnie, nie tylko jako rodzina, ale także znajomi i sąsiedzi. Szczególnie w pierwszym okresie żałoby, dom jest pełen odwiedzających, którzy nie pozwalają najbliższym na rozpacz.


W Anglii jest piękny zwyczaj wysyłania kartek z wyrazami współczucia tzw Sympathy Cards. Są one zwykle w jasnych kolorach: niebieskim, różowym, zielonym, żółtym, czerwonym. W Polsce trudno o takie kartki, ponieważ są one w "ciężkim" fiolecie, czerni, szarościach, czarnych koronkach i gipiurach.
Treść też jest diametralnie różna. Polacy piszą o głębokim żalu, bólu, samotności i smutku, podczas gdy Anglicy bardziej koncentrują się na miłości, dobrych wspomnieniach, współtowarzyszeniu.

Death leaves a heartache no one can heal,
love leaves a memory no one can steal.  
From a Headstone in Ireland
 
Śmierć zawsze zostawia ból serca, którego nikt nie jest w stanie uleczyć,
miłość pozostawia wspomnienie, którego nikt nie może ukraść.


When someone you love becomes a memory, 
the memory becomes a treasure.  
Author Unknown

Jeżeli ktoś kogo kochasz staje się wspomnieniem,
to wspomnienie staje się skarbem.


Monday 26 April 2010

26 kwietnia - Matki Bożej Dobrej Rady


Myślę, że wielu z nas ma swoich ulubionych patronów i świętych. Przez lata czułam pewien niedosyt, ponieważ imię, które noszę nie ma swej świętej patronki. Będąc nastolatką z radością "odkryłam" w kalendarzu, że 26 kwietnia - w dzień moich imienin - czczona jest Matka Boża Dobrej Rady. W czasach kiedy nie było internetu nie mogłam dotrzeć do jakichkolwiek informacji dotyczących tej właśnie Matki Bożej, a chciałam chociażby poznać Jej wizerunek. 

Trzy lata temu, na plakacie ewangelizacyjnym w Tulcach, zobaczyłam - moim zdaniem - ujmujący obraz Matki Dobrej Rady z niezwykle rubasznym obliczem Jezusa, który jakby spod "domku" ("mana")* utworzonego przez welonik swojej Mamy spogląda mądrymi oczyma, tak bardzo ciekawymi świata. I jeszcze ta spokojna twarz Maryi, która wierzy, że będąc obdarzona darami: mądrości, rozumu i rady, jest w stanie wypełnić zamysł Bożej Miłości. Dała światu Jezusa jako źródło wszelkich dobrych rad i zachęca, abyśmy robili wszystko cokolwiek ON nam powie.

W tych dniach, kiedy moja Duchowa Rodzina pielgrzymuje po Ziemi Świętej znamienny jest dla mnie komentarz o.Włodzimierza M. Pado nawiązujący do Kany Galilejskiej: 
Matka Jezusa zna odwieczną i nieskończoną mądrość swojego Syna. Wie o Jego największej miłości do każdego człowieka. Mówiąc „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”... nakłania by wypełnić wolę Jezusa w całej pełni, jak stągwie wodą. 

* Jakiś czas temu wymyśliłam sobie nick - MaNa - tworząc go z pierwszej i ostatniej sylaby mojego imienia. Wkrótce dowiedziałam się, że "mana" oznacza "domek" od Marie Mana - Domku Zaśnięcia Maryi w Efezie. 
W końcu moje imię nabrało dla mnie głębszego sensu :-)))


Sunday 25 April 2010

kochać CZŁOWIEKA

  
Kiedy spoglądam na spotkania ludzi w różnych okolicznościach
i środowiskach, zauważam jak różne są nasze zachowania
i w jak różny sposób siebie traktujemy.
W pewnych sytuacjach jesteśmy dobrzy w sposób naturalny,
bez większego wysiłku, w innych zło, trudna sprawa czy drugi człowiek blokują pokłady dobra w nas. 

W zakłopotanie wprawia mnie stwierdzenie dotyczące świętych ludzi, kiedy to mówi się o nich, że nigdy w swym życiu nie narzekali, a w każdym człowieku potrafili dostrzec dobro.

Jak to możliwe, czy to w ogóle jest możliwe?
Po Zmartwychwstaniu niektórzy jednak wątpili (Mt 28,16), ponieważ - przerażeni - nie weszli w pełnię spotkania, nie było ono dla nich spotkaniem w pełni owocnym, zabrakło wiary...

Dlaczego tak trudno wierzyć?
1.Nosimy na sobie piętno sceptycyzmu i przedmiotowego podejścia do życia i ludzi.
2. Nie wierzymy w moc Miłości, która jest nam darowana i zadana.
3. Czasami łatwiej jest być naburmuszonym niż uśmiechniętym, z czystego lenistwa lub żeby się nie wyłamywać.

Tym sposobem jesteśmy urodzonymi dezerterami, którzy Krzyż pojmują jako Miłość, która idzie za daleko.

Na koniec niezwykle stymulujące słowo z wiersza
śp. ks. Romana Indrzejczyka,
który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem:


Chcę, żebyś uwierzył w zwykłych, dobrych ludzi…
A gdy ich nie widzisz? Ty masz takim zostać.

Monday 19 April 2010

oby serce nie "zgasło"




Ostatnia niedziela to powrót do tego, co dla mnie stało się "normą" od momentu katastrofy pod Smoleńskiem - towarzyszenie za pośrednictwem mediów Parze Prezydenckiej, tym razem w ich ostatniej drodze wiodącej na Wawel. 

Gdy w Krakowie ucichło - u nas w domu wieczorny "zryw": jedziemy pod pomnik Katynia, bo jest taka potrzeba bycia tam, bycia z innymi choć przez chwilę, choć w milczeniu.

Wzruszają pozostawione zdjęcia, wypisane słowa pożegnania, wiersze, dziecięce rysunki i ten niesamowicie pachnący i bijący ciepłem dywan z kwiatów i zniczy, który akurat tego wieczoru przybrał kształt serca. Serca, które gdzieś w centrum jakby paradoksalnie "wygasło", ale na obrzeżach ciągle płonie, ponieważ ciągle przybywa płonących światełek.

Tu przychodzi mi na myśl skojarzenie, że wraz ze śmiercią, czy inną stratą, umiera - wygasa jakaś cząstka nas. Jest to nieuchronne, ale pociągające za sobą odrodzenie może w nieco innym wymiarze.

Oby serce nigdy nie zgasło, w tych sprawach wielkich i małych...

Saturday 17 April 2010

żyjemy w Sanktuarium Krzyża



Podczas dnia skupienia WDW w Słupcy,
pozornie można było oderwać się od polskiej rzeczywistości

naznaczonej krzyżami osób, które zginęły tydzień temu.

Towarzyszył nam niezwykły KRZYŻ
spływający zastygłymi kroplami Krwi Bożej Łaski.
Płyną one nieustannie na naszą wiarę i niewiarę,

miłość i brak miłości, siłę i bezsilność, krzyk i milczenie.

Krzyż zakwita... Krzyż owocuje... Krzyż przemienia...

Jak powiadał ks. Jan Twardowski:
"krzyż to takie szczęście, że wszystko inaczej"


Sunday 11 April 2010

Szansa?

Dociera do nas wiele wartościowych słów i refleksji,
które poruszają.
Czy zechcemy ich nie tylko słuchać, ale i zachowywać?

Mówi się, że był to samolot pełen "Wielkich Serc".
Każdy z tamtych ludzi zostawił "niepisany testament",
którego możemy się domyślać.

Co z nim zrobimy?
Czy zechcemy stworzyć zauważalnie lepszy świat?
Czy obok współczucia i wstrząsu zaczniemy myśleć sercem
gotowym do pojednania?

RECONCILIATION
POJEDNANIE

Saturday 10 April 2010

Katyń w wigilię MIŁOSIERDZIA



 Złożyli Ofiarom Katynia największy hołd - Ofiarę Swego Życia.

 *******

Gdyby było wśród nas mniej waśni i kłótni, to prawdopodobnie mielibyśmy jedno spotkanie Rodziny Katyńskiej.

 *******

Żyjmy więc tak, aby pozostawić po sobie to co trwałe i nieprzemijające i wierzmy w ostateczne zwycięstwo ŻYCIA.

If anyone believes in me,
even though he dies,
he will live.

(J 11,25
)

Friday 9 April 2010

wielka potrzeba ŚWIATŁA


Dziękuję za dar 14 spotkań ze Zmartwychwstałym Panem
 
...za ciepło i światło wszystkich kolejnych spotkań z Nim

 ...za to, że oprócz trudnej głębi człowieczeństwa,
jest brzeg, na którym już jest bezpiecznie,
bo czeka na nim Zmartwychwstały Pan (J 21,1-14)

...za tę perspektywę pełną ŚWIATŁA

Thursday 8 April 2010

pozornie "nie-wielkanocnie"

Oktawa Wielkanocna jest dla mnie pięknym, dynamicznym czasem Roku Liturgicznego, ponieważ uczy odkrywania nieco innej Obecności Jezusa. Dla Apostołów, a tym samym dla nas, Pan przestaje być osobą, stając się wewnętrzną treścią życia.

Och jak wiele chciałabym o tym napisać, ale...
nawarstwienie się różnorakich trudności nie pozwala mi na przeżywanie tego czasu we Wspólnocie Kościoła na Eucharystii. Ponadto mam spore trudności w sprostaniu obowiązkom codzienności, ale cierpienie, którego właśnie doświadczam - uzdrawia.

Krótko rozwinę tylko tę ostatnią kwestię, ze względu na jej wagę:
Wielokrotnie w moim życiu bywa tak, że gdy przeżywam trudność duchową, to Pan Bóg daje cierpienie i poprzez to cierpienie oczyszcza od środka. Mimo, że nie jest łatwo, dziękuję za te trudności, ponieważ one wyciszają i "doprowadzają do pionu". 

I choć niestety nie tryska ze mnie szczególna radość
Zmartwychwstania, mam nadzieję na to,
że żyjąc w komunii z Bogiem, który jest przecież źródłem Życia,
nie stanę się martwą...

Monday 5 April 2010

ulga W DRODZE?

 Wczoraj, gdy po procesji rezurekcyjnej kapłan przeniósł Pana Jezusa do tabernakulum, poczułam ulgę.
Pomyślałam: wreszcie Panie Jezu zakończyłeś
swą tułaczkę i wróciłeś na "swoje miejsce".
Tyle chodziłeś i trudziłeś się wśród ludzi,
szczególnie w ostatnich dniach...
Przeżyłeś dramat dialogu Getsemani,
opieszałość Apostołów,
zdradę przyjaciół,
ciąganie po sądach,
chłód więzienia,
wrogie ulice ukochanej Jerozolimy,
mękę krzyża,
mrok grobu,
aż wreszcie ZMARTWYCHWSTAŁEŚ!

Zdawałoby się, że to koniec Twojego koszmaru,
ale to nie prawda, ponieważ w Swej Miłości, z nową mocą wróciłeś do wątpiących ludzkich serc
(chociażby podczas drogi do Emaus) i idziesz dalej...
 
...i JESTEŚ

               DOBRZE, ŻE JESTEŚ:

EMAUS

Sunday 4 April 2010

Saturday 3 April 2010

SOBOTA WIELKIEJ CISZY

wczoraj
WYKONAŁO SIĘ

 
dzisiaj
...dzień ciszy...
...dzień nadziei...

...dzień wyczekiwania...


Friday 2 April 2010

WIELKI PIĄTEK

I.
Christ is the Bridge to Heaven
Rozpiął ramiona nad przepaścią naszego grzechu
i cierpliwie czeka, abyśmy mogli przejść jak po moście,
na drugi brzeg Życia.


II.
Via Crucem z podniesioną głową
Kilka dni temu wyglądając przez okno zobaczyłam
niesamowity widok: człowiek na wózku inwalidzkim. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że poruszał się sam; jechał do tyłu odpychając się nogami. Wyglądało na to, że nie ma wystarczającej siły w rękach, aby wprawiać w ruch duże koła wózka, stawiał więc drobne kroczki piętami. Nie było mu łatwo, ponieważ zjeżdżał na boki chodnika, co jakiś czas zatrzymywał się, ale pokonywał drogę często oglądając się za siebie.
Obok żwawym krokiem mijali go przechodnie...

Myślę, że to właśnie ten człowiek poruszał się "najszybciej" pokonując nie tylko swoją niepełnosprawność, ale szereg innych barier, z których pewnie nie zdajemy sobie sprawy.

Z podniesioną głową przemierzał swoją Via Crucem...

To nie droga jest trudnością,
tylko trudności są drogą.


III.
Czuwanie przy Grobie Pana z cichą obecnością Jana Pawła II

Być podczas godziny adoracji JEGO LUDEM, 
za który oddał swoje życie, 
a nie tylko TŁUMEM.

  
"Pięknie jest zatrzymać się z Nim (…)
poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca.
 
Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach
przede wszystkim
«sztuką modlitwy»
jak nie odczuwać odnowionej potrzeby
dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem
obecnym w Najświętszym Sakramencie
na duchowej rozmowie,
na cichej adoracji w postawie pełnej miłości?"
JP II 


Thursday 1 April 2010

WIELKI CZWARTEK



Marzy mi się, aby w Wielki Czwartek przeżyć wszystkie najważniejsze akcenty tego wyjątkowego dnia. Najpierw Msza Święta Krzyżma, podczas której poświęcane są nowe oleje oraz odbywa się odnowienie przyrzeczeń kapłańskich.
Nigdy na takiej Mszy nie byłam i z żalem stwierdzam,
że w Roku Kapłańskim też przegapiłam.

Drugi akcent to Msza Wieczerzy Pańskiej, podczas której m.in. odbywa się obrzęd obmycia nóg dwunastu mężczyznom,
czyli tzw. "Mandatum". Dzisiaj po raz pierwszy byłam świadkiem tej ceremonii. Znamienne było wytłumaczenie słów Jezusa: "Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty"(J 13,10).Człowiek staje się czysty dzięki słowu Jezusa, które ma moc przemieniającą: "Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was"
(J 15,3)
(Ponadto wreszcie dowiedziałam się, że dziwna nazwa -
Maundy Thursday - oznacza "Czwartek Obmycia".)

Trzeci akcent to ustanowienie Eucharystii, która uczy jak dziękować także za to co trudne, co nam się w życiu nie udało.
Z całego bogactwa refleksji, które usłyszałam zapiszę tę jedną:
To niesamowite, że do swego ciała możemy przyjmować
Jego Ciało. Nie jesteśmy tego godni, ale ciągle głodni. 


"Jezu w sercu zamieszkaj na stałe
weź je dla Siebie całe."
(fragment pieśni)