.

.

Monday 31 May 2010

Dary i Owoce

Do tej pory nie zastanawiałam się jaka jest różnica
pomiędzy Darami a Owocami Ducha Świętego.
Ucieszyłam się gdy usłyszałam następujące wytłumaczenie:
Dar otrzymujemy z zewnątrz. Owoc jest to coś
co rozwija się potrzebując właściwych warunków do wzrostu.


Np. Ktoś podarowuje nam aparat fotograficzny. Z czasem
uczymy się go odsługiwać robiąc coraz lepsze zdjęcia.
Korzystając z daru, jaki otrzymaliśmy, tworzymy coś nowego.

Podobnie jest z darami Ducha, które otrzymujemy
z "zewnętrznego Źródła".
Owoc rozwija się w naszym wnętrzu,
jeśli znajdzie odpowiednie ku temu warunki.

Owocem zaś Ducha jest: MIŁOŚĆ... i wszystko to,
co z niej wynika :-) 





Thursday 27 May 2010

wartka Warta


Myślę, że w ostatnich dniach wielu z nas spogląda
na rzekę przepływającą przez nasze miasto. 
Jedni czynią to z ciekawości, inni z troski.
Sama zastanawiam się w jakim stopniu
nasza działka zostanie podtopiona;
wszak Łęgi Dębińskie to teren zalewowy.
Ale czymże jest mały kawałek ziemi i skromny domek
w porównaniu z tysiącami gospodarstw pod wodą.

*  *  *  *  *  *  *
Dziś stałam nad Wartą, przyglądałam się masie
szybko płynącej wody, która budziła respekt,
a złowroga cisza nakłaniała do szukania skojarzeń biblijnych: 
nieprzyjazna głębia Jeziora Tyberiadzkiego z tonącym Piotrem...
i Morze Czerwone będące grobem dla Egipcjan...
i Paweł rozbitek... i Jonasz… 
Zadałam sobie pytanie: Jak te sytuacje mają się do słów:
Nie bój się wypłyń na głębię?

Doszłam do wniosku, że wypływanie na głębię
jest możliwe i bezpieczne tylko w bliskości Boga.
Ci, którzy z Nim walczą – giną.

Myślę, że głębia nie jest przyjazna człowiekowi,
ale potrzebna po to, by doświadczyć Bożej wszechmocy.

*  *  *  *  *  *  * 
Z drugiej strony woda w „ilościach bezpiecznych i kontrolowanych” kojarzy się z obmyciem, oczyszczeniem, a przede wszystkim z chrztem.

*   *   *   *   *   *   *
I jeszcze jedno nawiązanie do popularnego powiedzenia:
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Muszę przyznać, że niedawno czytając angielską wersję
zdałam sobie sprawę, że błędnie rozumiałam jego sens,
ponieważ myślałam, że oznacza ono:
Raz się „sparzyłeś” –  to trzymaj się z daleka.

Tymczasem, 
  You cannot step twice into the same river,
for other waters are continually flowing on,

oznacza, że rzeka płynąc nigdy już nie jest taka sama,
bo napływają do niej inne wody.
Przekładając na „język życia” myślę, że trzeba na nowo,
z dużą dozą wiary i nadziei podchodzić do ludzi czy sytuacji,
które w przeszłości bywały trudne.

      Nic dwa razy się nie zdarza,
bo nigdy to drugie nie jest już takie samo jak pierwsze, prawda?

Jakie to piękne i optymistyczne dawać sobie i innym
kolejne szanse :-)


Monday 24 May 2010

NOC ZESŁANIA

Przeżywam czas kiedy do wielu rzeczy muszę siebie przymuszać. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, ale tych spraw jest zbyt wiele i na moje oko stan ten trwa zbyt długo. 
Nie ma nic lepszego dla mnie od przyjęcia Ducha na nowo, ale wiąże się to z wyrzeczeniem, ze "śmiercią" dla świata. A co jeśli wewnętrznie nie w pełni się na to godzę? A co jeśli Panu Bogu wyznaczam granice? 

Tak, tak... wiem, że na krzyżu ze względu na nas Chrystus oddał ducha Ojcu, by w konsekwencji otrzymać od Niego dla nas nowego Ducha. Podobnie ja, aby otrzymać Ducha Świętego, muszę oddać starego ducha.

W noc Zesłania usłyszałam, że Duch wpływa przede wszystkim na nasz umysł. Faktycznie daje dynamizm życia, ożywia pragnienia, dążenia, nastawienia. Ale cóż z nimi zrobić, gdy zewnętrzne uwarunkowania wyhamowują, ściągają w dół, unieruchamiają... Można próbować godzić się na nie, cierpliwie znosić, ale jak długo?

Można chyba powiedzieć, że dar Bożego Ducha jest "łatwo dawany", ale jest darem wymagającym, bo jest pełną miłości więzią z Osobą. Hmm... sami i tak nie jesteśmy w stanie zrealizować miłości tylko dlatego, że jedynie Bóg jest Miłością, a my możemy w niej mieć jedynie udział poprzez zawierzenie.


W jednej z pieśni usłyszałam, że dziś na nowo mówię Panie swoje „tak”. Przyszła mi wtedy do głowy refleksja: jak dobrze, że w tej piosence nie ma sformułowania typu: zawsze mówię Tobie „tak”, ponieważ wtedy nie byłabym w stanie tych słów wyśpiewać szczerze... 

Uff, dobrze, że mamy czas na to by wzrastać i dojrzewać...

A tak swoją drogą, nieskończoną ilość razy przychodzisz Panie mimo drzwi zamkniętych i wyprowadzasz z Egiptu ku Górze Przymierza i wyprowadzasz z Wieczernika tworząc KOŚCIÓŁ, poza którym ani myślą, ani sercem nie poczujemy "woni nardowego olejku" Twego Ducha, jeżeli całym sobą nie będziemy w NIM.



zrozumieć, że nie ma dla mnie lepszego miejsca
niż w Twojej bliskości... 

złożyć u Twych stóp to, co mam cennego
i przestać liczyć czas Twej reakcji...

czuć jak kładziesz Swą dłoń na mojej głowie,
której tak potrzeba SIEDMIU DARÓW TWEGO DUCHA...

      Wednesday 19 May 2010

      "mikroobrazy" piękna



      Tego roku jeszcze nie zaczęłam cieszyć się pięknem wiosny.
      Jakoś tak zimno, ponuro i mokro
      z krótkotrwałymi przebłyskami słońca.

      Wielu, wielu ludzi wcale nie daleko nas, ma prawo do znacznie większego narzekania chociażby dlatego, że przez ich domy przepływają niszczące "potoki".
      Jest za kogo wołać i jest za co dziękować.

      Dobrze, że w naszych "kroplach" codzienności
      mogą zmieścić się "mikroobrazy" piękna.

      Oby starczyło pogody ducha, by je dostrzegać
      i przetwarzać na "makroobrazy" :-)

      Tuesday 18 May 2010

      rytm dnia


      Jakiś czas temu - z ust osoby bardzo uporządkowanej - usłyszałam, że człowiek powinien mieć ustalony plan dnia. 
      Ze zdziwieniem zareagowałam mówiąc, że w moim życiu to zupełnie niemożliwe. 
      W rzeczywistości jednak ważne jest wyznaczenie sobie istotnych punktów dnia, przez co możliwe jest wprowadzenie porządku do zajęć. Jeśli żyjemy bez stałych punktów dnia, to naszym życiem rządzi przypadek, a nie my sami. Zamieszanie w życiu przekłada się także na zamęt duchowy!

      Jak modlitwie zapewnić stały czas i miejsce?
      Czy to co ważne powinno pozostawiać się na koniec?
      Czy codzienny pęd zajęć musi tak bardzo nas pochłaniać?

      Jest o co prosić Bożego Ducha...

      Sunday 16 May 2010

      w oczekiwaniu na "trzeci wymiar"

      Spodobało mi się określenie, że Wniebowstąpienie jest
      drugim wymiarem tajemnicy Zmartwychwstania,
       a Zesłanie Ducha Świętego – trzecim. 

      Oczekiwaniu na Pięćdziesiątnicę 2010,
      jakoś tak szczególnie towarzyszą mi słowa piosenki:



      Przychodzisz Panie, mimo drzwi zamkniętych.
      Jezu Zmartwychwstały ze śladami męki.
      Ty jesteś z nami, poślij do nas Ducha.
      Panie nasz i Boże, uzdrów nasze życie.

      Poślij do nas Ducha, który daje "dobrą pamięć serca",
      byśmy nie stracili tego co wartościowe.
      Ty wiesz, że z Jego pomocą
      wiele dobrego potrafimy uczynić...

      Saturday 15 May 2010

      oderwać się...



      Nie bój się być innym.

      W tym roku odnoszę wrażenie, że czas
      od Zmartwychwstania do Zesłania Ducha Świętego
      mobilizuje do oderwania się od tego co ziemskie.
      Człowiek spoglądający w niebo jest inny – musi być inny
      i nie może się tej inności bać.

      Wcale nie muszę żyć ściśnięta lękiem, że ciągle czegoś mi brakuje...

      Inne są ścieżki Boga, a inne ludzi.
      Inne Jego myśli, a inne nasze.

      I jak tu nie wołać o uzdrowienie myślenia, o Ducha, który jest w stanie prowadzić nas do Prawdy,
      abyśmy już nie żyli wyobrażeniami, jakie sobie tworzymy
      na podstawie ziemskiego życia
      .

      Miłość do Boga czysta jest wtedy, gdy radość i cierpienie wzbudzają w nas taką samą wdzięczność (Simone Weil)
      gdy nie tylko w radości, ale i w trudzie potrafimy zachować Boży pokój uzbrojeni mocą z wysoka.

      Sunday 9 May 2010

      POKORA

      Ostatnio usłyszałam następujące słowa:

      Człowiek pokorny ma ODWAGĘ,
      gdyż nie liczy on na własne siły,
      lecz UFA Bogu, któremu podoba się
      podkreślać Jego WSZECHMOC w ludzkiej słabości. 


      Kto jest pokorny, może podjąć się WSZYSTKIEGO.

      Spoglądając na tę ilustrację mam wrażenie,
      że Pan Bóg nakładając na nas szatę pokory,
      jakby wkłada Swe Ręce w "rękawy" naszego człowieczeństwa...

      *  *  *  *  *  *  *

      Na tym miała zakończyć się moja notka, ale nie ukrywam - że zaintrygowana i w nieco dziś lepszej kondycji zdrowotnej - poczytałam i "odrobiną" tego, co wyczytałam dzielę się poniżej.

       Pokora to nie fałszywa cichość czy bezkrytyczna akceptacja wszystkiego. Pokora to odwaga, która nazywana jest 
      "matką olbrzymów".

      Pokorny pozdrawia pierwszy, nie boi się zrobić złego wrażenia. Najpierw śmieje się z siebie samego, zanim jeszcze zaczną śmiać się inni. Pokorny jest wolny wewnętrznie.

      Prawdziwej pokorze towarzyszą znaki jej autentyczności.
      Są to: wewnętrzna radość, pokój, cichość i moc.
      Znakami fałszywej pokory są zniechęcenie, rezygnacja z wysiłku, niepokój serca, brak przebaczenia sobie.

      Tak jak nie można zasiać niczego na marmurze,
      tak też nic dobrego na pysze nie wyrośnie.



      Thursday 6 May 2010

      kruchość MIŁOŚCI


      Czasami wydaje się nam, że będąc ludźmi Kościoła,
      spełniając podstawowe wymagania moralne czy rytualne,
      mamy zapewnione zbawienie.
      Może trudno jest się do tego przyznać, ale moim zdaniem należymy wtedy do katolików "praktykujących, ale nie za bardzo wierzących"; nie dostrzegających istoty.
       To jest tak, jakbyśmy wykupili "polisę ubezpieczeniową zbawienia", od czasu do czasu uzupełniali składki i oczekiwali,
      że resztę dostaniemy w prezencie. 

      Tymczasem nikt za nas nie będzie gromadził kapitału zbawienia,
      bo dążenie do niego to nie stan, tylko droga;
      nie czekanie, ale przejście - Pascha, podczas której
      towarzyszyć ma nam przede wszystkim MIŁOŚĆ DO OJCA
      -
      całym sercem, cała duszą, całym umysłem.

      Jakimi przesłankami kierujemy się w życiu?
      Dla swego dobrego samopoczucia,
      by sprawić przyjemność człowiekowi,
      czy może z miłości do Boga?
      Och obawiam się, że Pan Bóg jest często na miejscu odległym.

       Iść z całą dynamiką, w trosce o kruchość MIŁOŚCI i ŻYCIA
      w nas.

      ps:
      Sorry za te stare-nowe "odkrycia", ale czasami muszę "zejść do parteru", aby na nowo uruchomić "silniki" :-)


      Sunday 2 May 2010

      BIAŁO – CZERWONO


      Przeżywamy nasze POLSKIE DNI. Jako, że patriotyzm mam
      "we krwi", pozwolę sobie na kilka oderwanych myśli.

      2 maja - Święto Flagi Narodowej. Na pytanie dlaczego ma ona takie barwy, można odpowiadać w różny sposób.
      Dla większości biel to symbol ducha walki, honoru, bronionego aż do rozlewu krwi – czerwieni.
      Historycznie biel jest symbolem orła z godła Polski i pogoni z godła Litwy, a czerwień pochodzi od tła z godła tych państw.

      2 maja to także Dzień Polonii i Polaków za granicą.
      Prawie wszyscy moi krewni przebywający na stałe poza granicami Polski, to emigranci niegdyś zamieszkujący Kresy Wschodnie,
      to Sybiracy i ich potomkowie. To także mogiły wujków
      w Teheranie, na Monte Cassino, w Bolonii i prochy dziadka w Dachau.

      W niektórych kościołach polskich w Anglii przed niedzielną Mszą można zapalić (jak ja to nazywam) lampki wiecznej modlitwy w intencji drogich nam osób, a szczególności za tych co żyją w Ojczyźnie. Piękna to łączność i solidarność i tęsknota za Polską, bo tylko tutaj tak naprawdę jesteśmy u siebie.
      (Cieszę się, że w naszym kościele pojawiły się takie światełka, które mnie ciągle najbardziej kojarzą się z modlitwą emigrantów.)

      Ostatnio usłyszałam dość brutalne, ale niestety prawdziwe określenia: "euro-wdowa" to kobieta, której mąż – "euro-wdowiec" przebywa na emigracji zarobkowej, a ich dzieci to "euro-sieroty".
      Ech… pozostawię to bez komentarza.

      Podsumowując: dumna jestem z naszego dziedzictwa narodowego, ale przebywając za granicą nie od razu przyznaję się do tego, że jestem z Polski, ze względu na opinię jaka panuje o nas w świecie…
      Byłoby dobrze, gdybyśmy potrafili robić systematycznie to, 
      co robimy spontanicznie.


      Nowa, biało-czerwona odmiana tulipana „Polonia”
      poświęcona 18 mln Polaków mieszkającym za granicą.

      Saturday 1 May 2010

      Rybacy RYBAKA


      Ostatnie kilkanaście dni przyniosło zintensyfikowaną modlitwę za kapłanów: 
      - nawiedzenie relikwii św. Jana Vianney'a,
      - niedziela Dobrego Pasterza,
      - tydzień modlitw o powołania,
      - ogólnopolska pielgrzymka kapłanów na Jasną Górę.

      Najbliższe memu sercu są modlitewne refleksje spisane w "sms-owo-mailowej" Modlitwie młodych za księży, a zamieszczone na "zaprzyjaźnionej" www :-)

      Ze swej strony powiem tak:
      Obecnie najcenniejsze jest dla mnie to, że kapłani mobilizują nas do Miłości. Poprzez głoszone
      Słowo - zarzucają sieci,
      a poprzez
      Spowiadanie - wyciągają na brzeg
      i oddają w
      Zbawcze Ręce Ojca.

      JAK DZIĘKOWAĆ ???