.

.

Sunday 31 October 2010

zacheuszowe "odkrycia"

Dziś niedziela celebrująca rocznicę poświęcenia kościoła.
W niektórych świątyniach jest zwyczaj zapalania
tzw zacheuszek, które upamiętniają miejsca namaszczone
przez biskupa, podczas konsekracji kościoła. 

Spoglądając na zapalone zacheuszki,
w mojej duszy zrobiło się bardzo uroczyście,
a to za sprawą skojarzenia, że tak, jak kiedyś mury 

stały się cząstka służącą żywemu Kościołowi, tak ja w
sakramencie Chrztu zostałam włączona w Jego Wspólnotę.
Szkoda tylko, że nie pamiętam o jego rocznicy.

Coś trzeba z tym zrobić...

Ponadto muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie łączyłam
rocznicy poświecenia świątyni z Zacheuszem, który przyjął
Jezusa w swoim domu. Okazuje się, że to właśnie od niego
pochodzi nazwa zacheuszek. Zakkai (hebr.) znaczy "czysty".
 


I jeszcze jedna myśl, tym razem zasłyszana (Dziękuję:-)
Będąc niskiego wzrostu, Zacheusz spoglądał
na wszystkich do góry. Aby zobaczyć przechodzącego
Mistrza musiał wykazać inicjatywę. Zrobił więc coś
niekonwencjonalnego - wspiął się na sykomorę. 

Tym razem to Jezus musiał na niego
spojrzeć do góry - na umiłowane dziecko Swojego Ojca.

Zwykle spoglądamy do góry ku ideałom,
a tym największym jest Jezus,
który na sykomorze Krzyża pokazał pełnię Miłości.
Marzenia, ideały, pragnienia bywają różne, 
ale nie ma bardziej realistycznego nad to - o Królestwie Bożym.

Panie Jezu, dziękuję za to,
że tak jak napełniłeś Swą obecnością
życie Zacheusza,
tak też jesteś obecny w murach kościoła, który nam służy
i naszych sercach, które stęsknione pragną
przedsionków Twoich. (Ps 84)


Saturday 30 October 2010

"spojrzenia" ciąg dalszy

Przed laty pracując wśród maleńkich, totalnie bezbronnych istot,
starałam się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki.
Praca była trudna, ale sprawiała mi niesamowitą radość i satysfakcję związaną także z wdzięcznością wielu.


Jednak w pewnym momencie zauważyłam, że jest we mnie pokusa popadania w rutynę i pójścia na łatwiznę. Wtedy z pomocą przyszła mi modlitwa piosenką. Oto jej fragment (niestety nie znalazłam odpowiedniej wersji dźwiękowej):

 Mój Bóg nade mną ciągle stoi,
Jak cień, jedyny mój towarzysz.
Za sobą czuję Jego kroki
I złotą glorię Jego twarzy.

I oto teraz spoza pleców
Na dłonie moje wciąż spogląda,
I jak syn błaga mnie o serce,
I jak Pan serca mego żąda.

Chociaż minęło sporo lat - to w sytuacji,
gdy zaczynam wstydzić się swoich myśli, słów czy gestów
- przypominam sobie słowa:
...On nade mną ciągle stoi, jak cień...
...na dłonie moje wciąż spogląda...
...błaga mnie o serce...
...i serca mego żąda...


Panie Boże, dziękuję za to, że JESTEŚ...
  za to, że jesteś WYMAGAJĄCY
...


Friday 29 October 2010

spojrzenie

Notka w odpowiedzi na pytanie faryzeuszy:
"Czy wolno w szabat uzdrawiać?" (Łk 14,1-6)


Można spojrzeć wzrokiem obojętnym i nie widzieć nic.

Można spojrzeć wzrokiem szukającym zła u innych
tak, 
aby "przyłapać" na słowie lub geście.

Można spojrzeć na człowieka tak,
by zobaczyć jaką ma potrzebę.

Jaka jest szkoła Bożego patrzenia?
- Wrażliwość na autentyczne potrzeby.

Nie łatwo o nią w świecie pielęgnującym wielkie EGO,
ale co tam... przynajmniej wiemy o co walczyć.
 
Ktoś mądrze powiedział:
Boże spojrzenie jest wszystkim w życiu duchowym.
  

Panie Jezu, proszę daj moim myślom - TWOJE OCZY...

Sunday 24 October 2010

"zachować ducha zadziwienia"

Sobotni wieczór, domowe ciepełko – zdawałoby się, że idealny czas na relaks. Jednak duch modlitwy Taize jest silniejszy i bezdyskusyjnie "wyrzuca" z domowego zacisza.

Spotkajmy się... aby zachować ducha zadziwienia!
– to  dość intrygujące hasło – zaproszenie.

Wchodząc do kościoła moją uwagę przykuwają wielkie malowidła, które towarzyszyły, na przełomie roku, ESM w hali MTP. Z jednej strony wspomnienie, a z drugiej coś szczególnego jest w tej scenie: tonący Piotr i Pan Jezus - wtedy jeszcze nie wiem co.



Od kilku dni „przeżuwam” słowo o walce Jakuba z Panem Bogiem. Najpierw Jakub przeniósł swoich krewnych i dobytek na drugi brzeg potoku. Potem został sam i tak zmagał się z Panem Bogiem, że Ten go w końcu pobłogosławił. NIKT ani NIC nie było w stanie mu tej walki duchowej przerwać! Wrócił odmieniony.

Dzisiaj wsłuchując się w kanon Daj mi MOC przyjąć dziś Miłość Twą, zrozumiałam, że mnie najbardziej potrzeba MOCY, aby przyjąć Miłość Boga.

MOCY – czyli Jakubowej determinacji=zawziętości=upartości, która ośmieli się zawalczyć o Jego błogosławieństwo i
bycia sam na sam. Ach jak bardzo zabałaganiona jest przestrzeń między mną a Panem Bogiem (tyle ludzi, spraw, sytuacji…)

Po raz kolejny, spoglądając na tonącego Piotra, pytam dlaczego nie utrzymał się na wodzie?
Może zabrakło mu MOCY, by przyjąć Miłość, ponieważ między nim a Jezusem pojawił się KTOŚ albo COŚ np. LĘK?

Na koniec jest czytany dialog z Ewangelii:

- Czy miłujesz Mnie bezwarunkowo (agape*)?
- Tak, lubię (fileo**).
- Czy miłujesz Mnie bezwarunkowo (agape)?
- Tak, lubię (fileo).
- Czy Mnie lubisz (fileo)?
Zasmucił się Piotr:
- Tak,Ty wiesz, że Cię tylko lubię (fileo).

Daj mi MOC przyjąć dziś Agape Twą

*agape –  kochać bezwarunkowo
**fileo – lubić

PS.
Warto było się spotkać... aby zachować ducha zadziwienia!
Dziękuję :-)


Saturday 23 October 2010

Ga 5,22 w "wilczej" wersji :-)

Niedawno przeczytałam krótką opowieść, która zainteresowała mnie z wiadomych względów :-). Zachęcam zatem do lektury fragmentu Listu do Galatów w wersji wilczej.

Pewnego wieczoru dziadek opowiadał  swojemu wnukowi o walce,
która toczy się w każdym człowieku. Porównał ją do rywalizacji pomiędzy dwoma wilkami.



Jeden z nich to Zło. To jest gniew, wściekłość, zazdrość, żal, rozgoryczenie, arogancja, użalanie się nad sobą, oskarżanie i poniżanie innych, pycha, poczucie wyższości, kłamstwo, nieczystość, pożądliwość.

Drugi to Duch. To jest radość, pokój, miłość, nadzieja, szczerość, uczciwość, pokora, łagodność, współczucie, hojność, prawda, pokora i wiara.

Wnuk pomyślał nad tym co usłyszał i zapytał: „A który z tych wilków zwycięża?”

Dziadek odpowiedział: „Ten, którego karmisz”.

Friday 22 October 2010

głębia pozdrowień

Czytając Księgę Tobiasza zwróciłam m.in. uwagę na to,
jakich słów używali przy powitaniach i pożegnaniach jej
bohaterowie. Odniosłam wrażenie tak jakby każde spotkanie
miało swoje korzenie w Bożej Obecności.

Widząc serdeczność tamtych relacji zastanawiam się
nad wydźwiękiem naszych powitań przede wszystkim w rodzinie,
ale także wśród przyjaciół, znajomych i nieznajomych,
w przeróżnych sytuacjach i miejscach.

Do schorowanego Tobiasza Rafał rzekł: Niech cię spotka wiele radości!
Raguel do nieznajomych przybyszów: Serdecznie was pozdrawiam, bracia, i mile witam zdrowych.
Tobiasz witający synową: Witaj, w zdrowiu przybywająca córko, niech będzie błogosławiony twój Bóg, który przyprowadził cię do nas. Wejdź do domu swego w zdrowiu z błogosławieństwem i radością!

Pożegnania niemalże jednoznaczne z błogosławieństwem:
Raguel żegnając zięcia : Bądź zdrów, dziecko, i w zdrowiu podróżuj! A Pan niebios niech was wspomaga i żonę twoją Sarę!
Ojciec do córki: Idź do swojego teścia, bo odtąd oni są dla ciebie jak twoi rodzice. Idź w pokoju, córko, abym słyszał o tobie dobre wieści.
Edna do zięcia: Dziecko i bracie umiłowany. Idź w pokoju, dziecko! Od tej chwili jestem twoją matką, a Sara siostrą. Niech ci się we wszystkim szczęści przez wszystkie dni waszego życia!
Anioł Rafał odchodząc: Nie bójcie się! Pokój wam! Uwielbiajcie Boga po wszystkie wieki! To, że byłem z wami, nie było moją zasługą, lecz było z woli Bożej.
 
          
Czy nasze współczesne pozdrawianie się typu: „witam”, „cześć”, „dzień dobry”, „hejka”, „sie ma”, „dobranoc”, „do zobaczenia”, „pa”, jest oparte na Tobiaszowym:
Niech będzie obecne z nami wielkie imię Jego!?
Możliwe, że w wielu sytuacjach tak. Tylko wyrażone w znaaaacznie uproszczony sposób. Szkoda, nieprawdaż?

Chociaż pozdrowienia wzywające Imienia Pana Boga mamy "zarezerwowane" na "krąg kościelny" i czasami najbliższej rodziny, to może warto poprzez zwyczajne „dzień dobry”, sercem wezwać Bożą Obecność.



Thursday 21 October 2010

UFAJ (2)


 Jak dobrze Panie, że ŁASKA, którą nas ogarniasz,
jest nieproporcjonalnie WIELKA
wobec małości naszej ufności w Tobie pokładanej.

Ufam... ale zaradź mojej nieufności, PROSZĘ...

Wednesday 20 October 2010

UFAJ (1)

(niektóre wnioski z rozważania)
Księga Tobiasza przede wszystkim pokazuje jak ważna
jest jedność w modlitwie zgodnie ze sławami Pana Jezusa:
Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą,
to wszystkiego użyczy im mój Ojciec,
a
dokonuje się to
(jak pokazuje tekst biblijny)
w czasie i miejscach
niejednokrotnie dość odległych.



 Księga ukazuje również piękno wielu relacji,
w których brat jest jak przyjaciel, a przyjaciel jak brat (AH).
Jest to jak balsam dla mojej niepoprawnie rozmarzonej duszy,
która podskórnie pragnie, by wszechobecna była miłość,
radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć,
wierność, łagodność, opanowanie.


Dla mnie wreszcie jest to księga pokazująca jak ufność
jednych ludzi sprawia, że zaczynają ufać następni.

Tobiasz-ojciec pragnąc dla siebie śmierci słyszy od Rafała:
Ufaj, bliska jest już u Boga chwila, aby cię uzdrowić, ufaj!

Gdy Sara stawała w obliczu kolejnej próby, jej matka Edna
wypowiada przepiękne słowa:
Ufaj, córko
, Pan nieba obdarzy cię radością
w miejsce twego smutku. Ufaj, córko!


Zatroskanemu o swych rodziców Tobiaszowi,
teść Raguel także mówi o ufności:
Ufaj, synu, ja jestem twoim ojcem i Edna jest
twoją matką, i do ciebie należymy, i do twojej siostry
od teraz i na zawsze. Ufaj, dziecko!

Kiedy Tobiasz w końcu dociera do domu rodzinnego,
witając ślepego ojca wypowiada dwa słowa: Ufaj, ojcze!
Wkrótce potem tamten odzyskuje wzrok.


Myślę, że księga ta jest przede wszystkim historią
modlitwy ufności, modlitwy o ufność, ufności w modlitwie…
w sytuacjach, w których - tak po ludzku - trudno o ufność.

Tuesday 19 October 2010

dosłownie "do góry nogami"

Starożytni poganie grzech uważali za rzeczywistość faktycznie istniejącą, a zbawienie za niemożliwe lub wątpliwe.
Współcześni poganie - nie wiadomo dlaczego - uważają zbawienie za pewne. Grzech natomiast, jest dla nich rzeczywistością wątpliwą, czy nawet wprost niemożliwą.

Powyższe stwierdzenie skojarzyłam z czymś zupełnie odwróconym, przyprawiającym o zawrót głowy. Myślę, że doświadczyłam tego kierując pojazdem w ruchu lewostronnym. Na prostej drodze jakoś OK, skręt w prawo z trudnościami, a jazda po rondzie to zupełna abstrakcja. Byłam tak skoncentrowana na przestrzeganiu obcych mi zasad lewostronnego ruchu pojazdów, że w efekcie zabłądziłam i nie byłam w stanie samodzielnie odnaleźć drogi powrotnej.

Jestem przekonana, że podobnie dzieje się w naszym życiu, przede wszystkim duchowym, kiedy to zaczynamy postępować według reguł nam obcych. Jesteśmy na nich tak skoncentrowani, że tracimy zdolność realnego postrzegania. Dopiero w chwili opamiętania, zauważamy, że nie potrafimy sami odnaleźć drogi powrotu. Na szczęście darowana jest nam ŁASKA.


Innym bardzo przemawiającym obrazem odwrotności, jest dom zbudowany na Kaszubach. Jego dach wyrasta z ziemi, a piwnica jest najwyższą kondygnacją. Ponoć prawdziwym wstrząsem jest chodzenie wewnątrz po suficie, kiedy to nad głowami na podłodze znajdują się meble i inne sprzęty. Rzecz niewyobrażalna przyprawiająca o zawroty głowy. Sporo trzeba było włożyć wysiłku, aby zszokować turystów... 

Mam wrażenie, że dzisiejszy świat, nie musi się aż tak bardzo natrudzić, aby wcisnąć nam nienormalność pod płaszczykiem normalności, a resztę naszych skrupułów zamieść pod dywan.



Nie dajmy się wciągnąć we współtworzenie nienormalności, pod pozorem sensacji czy profitów. Niech tego typu działanie wywołuje w nas "duchowe nudności".

Dobro nie jest krzykliwe, ale za to nieocenione :-)

PS. Tekst ten - wraz z modlitwą - "dedykuję" wszystkim tym, z którymi mam utrudnione relacje ze względu na pragnienie przestrzegania zasad, które uważam za słuszne.

Sunday 17 October 2010

upominanie

Przyjaciel powie ci w 4 oczy, wróg wykrzyczy na 4 strony świata.
Jest to dość drastyczne stwierdzenie, ale niestety w wielu
sytuacjach prawdziwe. Zdanie to skłoniło mnie do kilku refleksji.
Pierwszy aspekt: Pewnie każdy z nas doświadczył, jak przykro jest dowiedzieć się o sobie czegoś złego i w dodatku nieprawdziwego, okrężną drogą. Lepiej, chociaż zdecydowanie trudniej, byłoby w cztery oczy, zamiast "rozgłosić na cztery strony świata", prawda?


Drugi aspekt:Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go
w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata.
Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! (Mt 18,15-17)


Powyższe słowa Pana Jezusa są dla mnie dość radykalne (szczególnie ostatnie zdanie) i przez to trudne praktycznie. W moim myśleniu funkcjonuje następujący schemat: Jeśli widzimy, że ktoś robi coś złego, najpierw trzeba się za niego modlić, potem upomnieć w cztery oczy, w końcu prosić o radę lub pomoc innych. Przyznaję, że niestety nie zawsze trzymam się tych zasad i to jest złe.

Myślę, że przyczyna nieumiejętności upominania w duchu ewangelicznym, tkwi w nas samych. Za mało dobroci i łagodności, a zbyt wiele egoizmu i "świętego oburzenia".
Jak więc upominać? Nie wiem. W sytuacji kiedy chcielibyśmy powstrzymać kogoś przed złem, może warto zamiast od razu gromić - zachęcić do innego kroku, czasami sprzeciwić mówiąc, że to sprawia przykrość, zasygnalizować, że to martwi i sprawia ból. Może to brzmi banalnie, ale jedno wiem: nie wolno milczeć! Milczenie dla "świętego spokoju" jest zgodą na zło.

I najważniejsze: niech tym wszystkim kieruje Boża myśl. Wielokrotnie przekonałam się, że bez modlitwy, to lepiej w ogóle nie zaczynać. Łatwo jest teoretyzować, trudniej zrealizować.

Trzeci aspekt: Jeżeli czasem odważamy się kogoś upomnieć, to musimy również być gotowi przyjmować upomnienia pod naszym adresem. Omylni i grzeszni jesteśmy wszyscy i warto wiedzieć, co ja sam powinienem zmienić.

Szkoda, że upomnienia słuszne, płynące z prawdziwej miłości i formułowane z delikatnością (także w stosunku do nas), nieraz są nieskuteczne. One też pewnie mają swój sens, niekoniecznie w tym czasie i w tym wymiarze.

Pierwszy etap: z modlitwą, w cztery oczy i konsekwentnie.

PS: Powyższe "pouczenia" kieruję przede wszystkim sama do siebie.


Saturday 16 October 2010

my Galaci

 O, nierozumni Galaci! Któż was urzekł,
was, przed których oczami nakreślono
obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego? (Ga 3,1) 


Mowa o nas, gdy zamykamy się na łaskę Chrystusa,
ale w końcu o nią prosimy.
Mowa o nas, gdy tak zamykamy się na łaskę Chrystusa,
że już nie chcemy o nią prosić.
  
Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi
Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu,
kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu,
nie będzie przebaczone. (Łk 12.10)


Oznacza to, że brak wewnętrznego pragnienia
Bożego Miłosierdzia jest grzechem największym.

Zadrżałam, gdy usłyszałam zdanie o tym, że ci, którzy nie proszą
o litość Pana Boga, jakby automatycznie proszą o litość szatana.

Bardzo logiczne stwierdzenie w naszym nielogicznym świecie,
który zaprzecza istnieniu złego.





Panie, proszę daj "światłe oczy sumienia" nam,
nieumiejącym prosić o Twą Miłość.


Wednesday 13 October 2010

jednym głosem, jedną myślą... o cudzie

Dziś razem ze wspólnotą Katolików na całym świecie
mogłam czytać "swój" ulubiony fragment Pisma Świętego
(Ga 5,18-25), z tym szczególnym wersetem,
który jest także tytułem mojego blogu.


 To, jakim duchem żyjemy, jaka jest prawda o naszym sercu,
widać po naszych wysiłkach i widać po owocach,
które możliwe, że nie są zbyt imponujące, ale są wyznacznikiem
tego, że idziemy we właściwym kierunku.
 
Nie potrafię wyobrazić sobie lepszego świata
od tego, w którym króluje miłość, a w konsekwencji:
"radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć,
wierność, łagodność, opanowanie."
Dlatego właśnie te słowa są dla mnie tak bardzo ważne,
tak dotykają i czynią tak "niepoprawną marzycielką".


Jeśli nie pozwalamy prowadzić się Duchowi, 
ciało zwycięża. Sporym odkryciem swego czasu,
było stwierdzenie, że całe zło na świecie pochodzi
z wnętrza człowieka, czyli "nierząd, nieczystość, wyuzdanie,
uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść,
wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda,
rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne."
Trudno temu zaprzeczyć, prawda?


Dziś z całym światem spoglądałam na cud dziejący się w Chile.
Pracujący w pobliskim Copiapio polski misjonarz, 
mówił o trzyetapowym cudzie:
Pierwszym cudem było to, że 33 górników przeżyło tąpnięcie.
Drugim cudem jest wydobycie ich na powierzchnię ziemi.
Trzeci cud, mamy nadzieję, że się dopiero wydarzy
w życiu ocalonych i ich rodzin.

Uderzyła mnie jeszcze emocjonalna, ale bardzo wymowna
wypowiedź jednego z ocalałych górników:
"Trzymałem za rękę diabła.
Trzymałem za rękę Boga.
Bóg mnie nie puścił!

MILAGRO!"

Mamy w zasięgu uczynki z ciała.
Mamy w zasięgu owoce ducha.
Czy dajemy sobie szansę na CUD?


Tuesday 12 October 2010

niech ŁASKA nas uprzedza


Zwykle sporo wysiłku trzeba włożyć, by swoim wnętrzem
pojąć słowa znane, ale nie do końca właściwie rozumiane.

Zerwaliście więzy z Chrystusem; wszyscy, którzy szukacie usprawiedliwienia w Prawie, wypadliście z łaski (Ga 5,4).

Usprawiedliwienie w Prawie = pokładanie ufności w Prawie,
a dokładniej mówiąc w swojej „doskonałości”,
jest niczym innym jak szukaniem potwierdzenia własnego dobra.
Jeżeli liczymy na swoją dobroć, wynikającą z naszego wysiłku,
to Chrystus nie jest nam potrzebny.

Myśląc tak zapominamy o przyzwoleniu na to,
aby On uprzedzał nasz każdy krok. Ulegamy jakby złudzeniu,
że zbawienie "zdobywamy sobie" własnym wysiłkiem.
 Doskonale wiemy, że nikt z nas nie może o własnych siłach
dojść do Królestwa Bożego, ponieważ nie jest w stanie
sam wyzwolić się ze swojego grzechu.
Prawo nie daje nam siły do pokonania grzechu.
Mówi jedynie o tym co jest dobre, a co złe. Siłę do pokonania
grzechu czerpiemy z  miłości, jakiej doznajemy od Boga.
Niby oczywiste, ale jaki „procent naszego codziennego myślenia”
rzeczywiście funkcjonuje w tych kategoriach?

I jeszcze drugi wątek z dzisiejszej Liturgii Słowa,
będący uzupełnieniem pierwszego:
Pan Jezus zarzuca faryzeuszom, że dbają o czystość zewnętrzną,
a ich wnętrze jest pełne zdzierstwa i niegodziwości. Mówi:
Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę,
a zaraz wszystko będzie dla was czyste (Łk 11,41).

Gest miłości oczyszcza tego, który go darowuje.
Dzieje się tak w przypadku gestu, który polega
na darowaniu dobra.
Dziś odkryłam, że dzieje się tak szczególnie
w przypadku "gestu", który polega na darowaniu
Miłosierdziu Bożemu tego, co jest we mnie złe.

Wyznając grzechy oddaję = „darowuję” Bogu moje zło
i staję się czysta!

 
 Spraw Panie, abym ofiarowywała Tobie nie to
co powierzchowne, ale prawdę mego wnętrza.

I jeszcze kolekta z niedzielnej Eucharystii,
która jak echo przewija się przez prawie cały tydzień:

Prosimy Cię, Boże, niech Twoja łaska zawsze nas uprzedza
i stale nam towarzyszy
, pobudzając naszą gorliwość
do pełnienia dobrych uczynków…

Sunday 10 October 2010

rozbity dzban

W wielu z nas jest pragnienie Słowa i trudno jest sobie
wyobrazić życie bez Niego.
Czasami jednak dzieje się tak,
że staje się ono zbyt trudne, zbyt ostre.


GOD’S WORD = BOŻE SŁOWO
GOD SWORD = BOŻY MIECZ
jest lampą, ale jest i ostrzem
jest natchnieniem Ducha, ale i „ciemnością” duszy.
  
Nosimy w sobie bagaż życiowych doświadczeń i poczucia
grzeszności, który sprawia, że Słowo
zamiast pocieszać – pogrąża

zamiast budować – przytłacza
zamiast radować – smuci

Czasami, gdy rozmawia się z młodymi ludźmi (i nie tylko)
na tematy dotyczące wiary, można usłyszeć:
„Oj nie! Dekalog to dla mnie za dużo ograniczeń.
Musiałbym zrezygnować ze zbyt wielu rzeczy”.


W rzeczywistości Dekalog to 10 słów Miłości, które
pokazują jak żyć. Któż z nas nie potrzebuje drogowskazów?

 I analogicznie Słowo Boże to nieskończona ilość słów
Miłości - drogowskazów.

 W swoim egoizmie pewnie nie raz chcielibyśmy być
"pogłaskani po głowie", a tu jak na złość „prześladuje”
nas świadomość słabości, która bez wątpienia, nie
jest odczuciem komfortowym. Istnieje jednak Miłość
przebaczająca i ciągle na nowo dająca szansę.

Jest taka opowieść o stłuczonym dzbanie.
Historie skorup bywają różne… Te jednak trafiły w ręce
artysty, który skleił kawałki. Aby uwiecznić jego historię
krawędzie poszczególnych części pokrywał złotem,
tak że naczynie okazało się jeszcze piękniejsze niż przedtem.

Czasami rzeczywiście czujemy się jak rozbity dzban,
po ludzku bezużyteczny. Miłość Boża jest jednak łaskawa,
czyli pomysłowa w dobroci. Pokuta staje się nagrodą,
a my niedowierzając stwierdzamy,
że Jezus pokonał nas SWOJĄ MIŁOŚCIĄ.


Jam niegodzien, Panie, tego coś mi dał,
Tyś mnie tak biednego umiłować chciał.
Nie mam nic swojego, wszystko z ręki Twej,
Ale mnie samego przyjąć chciej.
   
1. Jestem jak pył ziemi, który niesie wiatr,
Jakby padający z nieba w ziemię grad.
Jestem jak rozbity przez wichurę dzban,
Gdy nie stoisz przy mnie Ty, mój Bóg i Pan.

2. Przeciw moim wrogom, Ty mi dajesz moc,

Z Tobą mi nie straszna nawet śmierć i noc.
Czuję, żeś tu blisko, żeś mi pomóc chciał,
Choć nie jestem godzien tego, coś mi dał.

Thursday 7 October 2010

zadusić troską

"Modlitwa modlitwą, ALE… życie JEST życiem!"

Powyższe stwierdzenie słyszę od wczesnej młodości.
Wypowiadane jest ono w kontekście:
"Modlić się możesz, ale się za wiele nie spodziewaj,
bo życie rządzi się swoimi prawami.
Modlitwa to taki dodatek.
I tak wszystko musisz zdobyć sama."

Inaczej słucha się tych słów ze strony ludzi,
dla których Pan Bóg to fikcja, inaczej ze strony tych,
dla których religia to tradycja, ale zawsze przykro
jest usłyszeć takie słowa od najbliższych…

Jakże tu nie widzieć analogii do losu Hioba,
którego ufność Panu Bogu, w chwilach próby,
była wyśmiana przez jego własną żonę.
Jakże zraniony mógł czuć się Tobiasz, który modląc się
w chwilach rozpaczy, był niezrozumiany.
Odrzucenia przez towarzyszy swego wzrastania,
doświadczył również Pan Jezus będąc w Nazarecie. 

Dlaczego chwile z Nim są postrzegane jako strata?

Dlaczego życie podporządkowane jest pędowi, zyskowi,
a nie zatrzymaniu i obdarowywaniu siebie ciszą i uwagą?

Dlaczego najtrudniej jest wśród swoich?

Dlaczego najbliżsi tak bardzo chcą naszego dobra,
że zduszają pragnienie Boga w nas?

Jak to zrozumieć?

...a może lepiej w ogóle nie próbować?



Sunday 3 October 2010

tydzień ANIOŁÓW - czyli kilka myśli nieco oderwanych

Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim. Jeśli będziesz wiernie słuchał jego głosu i wykonywał to wszystko, co ci polecam, będę nieprzyjacielem twoich nieprzyjaciół i będę odnosił się wrogo do odnoszących się tak do ciebie. (Wj 23, 20-23)


Myślę, że do tych słów dorastamy (lub niestety nie dorastamy) wraz z wiekiem. Od dzieciństwa towarzyszył mi obraz Anioła Stróża, powieszony na ścianie. Jego opiekuńczą postać bardziej utożsamiałam z troskliwą mamą niż z darowanym mi przez Pana Boga Posłańcem. Najbardziej jednak nurtowało mnie to, dlaczego anioł na obrazku jest kobietą. Takie było moje myślenie, które chyba jednak gdzieś tam w dziecinnej podświadomości dawało przekonanie, że nic złego nie może mi się stać. Efektem tego była przebojowość i odwaga, której mógłby mi niejeden pozazdrościć. ;-)


Z czasem życie staje się walką, w którym każdy rozumny człowiek zdaje sobie sprawę z sił dobra, ale i zła. Przejmującym dla mnie obrazem istnienia Aniołów światła i ciemności, jest potężna rzeźba walczącego Michała. Znajduje się ona na ścianie frontowej katedry w Coventry, która jest bardzo wymownym, historycznym "świadkiem" walczących ze sobą sił. Wiele można o tym pisać...We mnie rodzi się jednak modlitwa:

Panie, przed Twym obliczem moja siła,
przed Twym obliczem moja słabość.
Czuwaj nad moją siłą,
uzdrawiaj moją słabość...

><    ><    ><    ><    ><    ><   ><    ><    ><
 
Myślę, że warto zapamiętać znaczenia imion Archaniołów, tak dla celów czysto praktycznych, by wiedzieć którego w jakiej sytuacji wzywać, ale także by kojarzyć z wydarzeniami biblijnymi.

Michał - "Któż jak Bóg" - jest tym walczącym opiekunem Izraela.
Gabriel - "Bóg jest moją mocą" - wyraża relację słabości człowieka wobec  mocy Stwórcy.
Rafał - "Bóg uzdrawia" - ten, co mocą Bożą przewodzi i leczy (ach jakież to dla mnie ważne w ostatnich dniach moich zdrowotnych niedomagań... i duchowych też...)


><    ><    ><    ><    ><    ><   ><    ><    ><

Specyficznym oddaniem hołdu Panu Bogu i Jego Aniołom było pozostawienie przez astronautów na księżycu pergaminu ze słowami z Psalmu 8:

O Panie, nasz Boże, jak przedziwne Twe imię
po wszystkiej ziemi!
Tyś swój majestat wyniósł nad niebiosa.
 Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców,
księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,
i czym - syn człowieczy, że się nim zajmujesz?
Uczyniłeś go niewiele mniejszym od aniołów,
chwałą i czcią go uwieńczyłeś.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich;
złożyłeś wszystko pod jego stopy.


><    ><    ><    ><    ><    ><   ><    ><    >< 

Nie proszę Cię Panie to, żeby w moim życiu było łatwo,
ale proszę o to, abym nie błądziła.
Abym w słowa Bożego Posłańca nie wątpiła jak Zachariasz
mówiąc, że to niemożliwe,
ale abym jak Maryja pytała: ”Jakże się to stanie?”
 




Niech w tym wszystkim prowadzą mnie Twoi Aniołowie,
abym Ich skrzydłami strzegła tego, co najcenniejsze:
TWOJEGO ŻYCIA WE MNIE.