.

.

Friday 31 December 2010

Bożą ręką malowane :-)


Mija rok, który niewątpliwie jest jakimś wyznacznikiem czasu.
Kilka niespodziewanych spraw, które udało się zrealizować...
kilka zaprzepaszczonych szans...
kilka też takich, które - jak wierzę - czekają na swą realizację... 

Jest we mnie wiele pragnień, marzeń,
ale chyba tym największym jest to, abym nie
komplikowała spraw, którym Pan Bóg błogosławi.

Kiedyś wydawało mi się, że szczęście wynika z braku pragnień,
czyli bycia zadowolonym z tego co się ma.
To prawda, ale są jednak marzenia "Bożą ręką malowane",
którym czasami trzeba ze strony ludzkiej trochę dopomóc,
a przynajmniej nie przeszkadzać.




Realizacji przede wszystkim wszelkich

Bożych marzeń względem nas - życzę -
i umiejętności przyjmowania zarówno
przeszłości jak i przyszłości tak,
aby nie były one dla teraźniejszości ciężarem.

Thursday 30 December 2010

"tolle lege" czyli "zjedz ten zwój" (Ez 3,1)

Po adwentowej mobilizacji, po niesamowitym potoku
słowa-Słowa głoszonego podczas rorat,
po zachęcie jaką bez wątpienia była i jest adhortacja
"Verbum Domini", po tym jak z przepowiadanego Słowa
narodziła się – jak wierzę – cząstka Ciała Pana w nas,
nastała cisza, tak jakby czegoś zabrakło…

W jednej z poznańskich parafii powstał pomysł,
aby w odpowiedzi na najnowszy dokument Ojca Świętego,
rozpocząć czytanie Pisma Świętego tak, aby to uczynić
 w ciągu nadchodzącego roku. Początkowo dość sceptycznie
podeszłam do tej idei, ponieważ zwykle trudno mi jest
mieścić się w sztywnych schematach.

W końcu przekonały mnie następujące słowa:
„Przecież nie musisz ciągle gnać do przodu. Więc siądź i słuchaj”.

Może rzeczywiście warto siąść i zdobyć się na trud,
by w całości przeczytać List Pana Boga skierowany do człowieka,
bo jak mówi adhortacja:
"Spełnia się tutaj proroctwo Izajasza o skuteczności słowa
Pańskiego: podobnie jak ulewa i śnieg spadają
z nieba, aby nawodnić ziemię i zapewnić urodzaj,
tak słowo Boże « nie wraca do Mnie bezowocne,
zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem,
i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa » (Iz 55, 10-11)."



Myślę, że nie raz będę musiała ukłuć widelcem
i przyciąć nożem
swe rozleniwione sumienie po to,
by systematycznie zasiadając do stołu Słowa Bożego,
łyżką zaczerpnąć Pokarmu, który
”jest obmyciem, oczyszczeniem, twórczą mocą,
przemieniającą nas w istoty Boże”.(z adhortacji B16)

Dziękuję za natchnienia, które czynią mnie szczęśliwą.
Proszę o modlitwę i zachęcam do podjęcia podobnych decyzji.
Razem będzie nam raźniej :-)
 
 Oto link do przykładowego schematu czytania:
http://www.przk.pl/upload/articles/2009/Biblia/BIBLIA_W_ROK.pdf


 

Wednesday 29 December 2010

MOC w słabości

Podczas rekolekcji w Zaborówcu dotarło do mnie m.in. to,
że trudności przeżywane np. w relacji z drugim człowiekiem,
zbliżają do Pana Boga. Faktycznie, próbując szukać mądrości
i rozwiązań sytuacji trudnych, zwracamy się do Tego,
który jest źródłem wszelkich dobrych natchnień.

Dziś, dokładnie tę samą myśl usłyszałam w innym aspekcie,
a mianowicie, że moje wady i słabości nie oddalają mnie
od Boga Ojca, lecz wprost przeciwnie - przybliżają.
Brzmi to paradoksalnie, ale prawdą jest,
że sama o własnych siłach nie jestem w stanie
poradzić sobie ze swoimi ułomnościami.
(mam nadzieję, że dobrze zrozumiałam sens)

Gdy jakiś czas temu usłyszałam,
że warto uwielbiać Pana za swe wady,
pomyślałam: „phi! ciekawe jak?”
Dzisiaj zrozumiałam, że moje wady powodują,
że zwracam się do Boga, a życie w Jego bliskości
to stan, w którym nic tylko wykrzyknąć:
"Uwielbia dusza moja Pana mego MOC!"

I choć biała szata mej nieśmiertelności
wymaga ciągłego oczyszczania,
to mogę mieć pewność,
że będąc w troskliwych rękach swego Stwórcy,
nigdy tej bieli całkowicie nie utracę.

Wolę z Panem Bogiem chodzić w ciemnościach,
niż samotnie w świetle.

Sunday 26 December 2010

o innej Rodzinie


Będąc samotnym rodzicem nie łatwo jest mi przeżywać
Uroczystość Świętej Rodziny, gdyż mam poczucie
niespełnienia i połowiczności.
Myślę, że podobnie czują się ludzie samotni,
z rodzin rozbitych czy bezdzietne małżeństwa.

W adhortacji apostolskiej na temat życia rodzinnego
Jan Paweł II napisał:
„Bardzo wiele osób na świecie, niestety,
nie może w żaden sposób odwołać się do tego,
co określa się w ścisłym sensie pojęciem rodziny.(...)
Nikt nie jest pozbawiony rodziny na tym świecie:
Kościół jest domem i rodziną dla wszystkich,
szczególnie zaś dla utrudzonych i obciążonych (Mt 11,28)".

Czasami ludzie pytają mnie jak sobie radzę z samotnością?
Odpowiadam wtedy, że generalnie sobie nie radzę,
ale wiem jedno: w pojedynkę zginę, więc staram się
być otwarta na ludzi, a wspólnota Kościoła zdaje się
być mi bliższą niż np. kuzynostwo, które żyje własnym życiem.
Dlaczego?
Kościół uczy mnie życia w bliskości z Panem Bogiem,
uczy zrozumienia sercem, że nigdy już nie jestem sama,
bo jest nas co najmniej dwóch - On i ja.

Ten  wymiar wewnętrzny jest dla mnie darem bezcennym,
 szczególnie w sytuacjach kiedy czysto ludzkie czy racjonalne
argumenty stają się niewystarczające.

Na drastyczne pytanie:
„Czy życie w samotności jest kalectwem?”
znajduję taką odpowiedź:

Możesz być sam,
lecz nie wolno ci być samotnym.
Samotność nie może być śmiertelną raną w twoim sercu.
Tylko ty możesz coś zmienić.
Musisz swoją miłością budować pomosty
ku innym.
Pomosty miłości potrzebują dużo cierpliwości,
ale to się opłaca.
Na nich bowiem leży szczęście twoje.
(autor nieznany)

Saturday 25 December 2010

Bożonarodzeniowo inaczej

Gdy kilka dni temu zobaczyłam żłóbek
jednoznacznie kojarzący się z Bożym Narodzeniem,
na który pada cień krzyża, pomyślałam:
"Obraz prawdziwy aż do bólu, ale tak bardzo odbiegający
od sielankowego stereotypu, do którego jesteśmy przyzwyczajeni."


Drugiego, podobnego wstrząsu doznałam słysząc
refleksję pasterkowego homilety dotyczącą tego,
że Pan Jezus został złożony w żłobie czyli w miejscu,
gdzie zwykle kładzie się jedzenie dla bydła,
a my karmiący się Słowem, które stało się Ciałem Pana,
często zachowujemy się gorzej niż zwierzęta.

Mimo to, Nowonarodzone Ciało - przez nas Ukrzyżowane -
stało się ratującym nas Pokarmem Życia.


Panie Jezu, dziękuję, że zszedłeś do poziomu obory
i zechciałeś zamieszkać w chlewiku mego serca,
tam gdzie jest mój lęk i wstyd.


Friday 24 December 2010

"Boże Przychodzenie"

Boże Narodzenie to pokój i wybawienie
płynące z Betlejemskiej groty.
Z drugiej strony to jakby pełne dynamizmu
Boże Przychodzenie
pomimo niegościnności świata, który tworzymy.


Panie Jezu, otwieraj nas na nowo,
dodawaj sił do przemiany

i daj głębię radości z tego,
że TY - EMMANUEL ciągle jesteś z nami.

Pozdrawiam z darem modlitwy :-)


Thursday 23 December 2010

Roratni maraton rekolekcyjny AD 2010


Tegoroczne Roraty były dla mnie mocnym uderzeniem
słowa o Słowie, dzięki temu, że m.in. rozważana była ostatnia
adhortacja Ojca Świętego "Verbum Domini".
Trudny to dokument pokazujący jednak
niezwykłe aspekty Bożego Słowa.

Homilie głoszone na bazie adhortacji mobilizowały do
samodzielnego jej czytania, by zyskać większe zrozumienie.
Cytaty, które w pierwszym okresie rorat dostawaliśmy
do rozważania przez cały dzień uruchamiały nie tylko
wewnętrznie, ale prowokowały chociażby do ożywionej
wymiany myśli wśród uczestników.
Odbywało się takie całodzienne duchowe "przeżuwanie słowa".

Potem nagle czegoś istotnego zabrakło, ponieważ
nie dostawaliśmy już cytatów na karteczkach.
Dla mnie jakby poprzeczka została podniesiona wyżej,
gdyż cytaty trzeba było wyszukiwać w adhortacji samodzielnie,
co sprawiło, że niektóre fragmenty czytałam błyskawicznie,
a niektóre wielokrotnie :-).

<>< <>< <><

Spełniając prośbę kilku osób, poniżej zamieszczam
niektóre roratnie cytaty z adhortacji:

Realistą jest ten, kto w Słowie Bożym
rozpoznaje fundament wszystkiego.

SŁOWO STAŁO SIĘ KRÓTKIE.
Pisma rosną wraz z czytającym.

Słowo cichnie,
staje się śmiertelną ciszą,
ponieważ mówiło, aż zamilkło,
nie pominąwszy niczego,
co miało nam przekazać.

Bóg mówi także Swym Milczeniem.
Jego Milczenie jest przedłużeniem Słowa.

Tekst biblijny może właściwie
zrozumieć tylko ten, kto sam
przeżył to, o czym mówi tekst.

Litera Ewangelii zabijałaby,

gdyby wewnątrz nie istniała
uzdrawiająca łaska wiary.
św.Tomasz z Akwinu

WŁAŚCIWIE INTERPRETUJEMY TEKSTY BIBLIJNE,
GDY STARAMY SIĘ ODKRYĆ WIARĘ, KTÓRĄ ONE WYRAŻAJĄ,
I JEŚLI ŁĄCZYMY TĘ RZECZYWISTOŚĆ Z
DOŚWIADCZENIAMI LUDZI WIERZĄCYCH NASZYCH CZASÓW.

Kościół nie żyje samym sobą,
lecz Ewangelią, z której zawsze i wciąż
czerpie wskazania na dalszą drogę.

Uczniowie z Emaus zaczynają patrzeć
w nowy sposób na Pisma(…)
to, co wydarzyło się w tamtych dniach,
nie jawi się już jako porażka,
ale jako spełnienie i nowy początek.
(Związek między słuchaniem słowa i łamaniem chleba)

Kiedy obcujemy z Tajemnicą [eucharystyczną],
i upada okruszyna, czujemy się
zagubieni. Kiedy zaś słuchamy słowa Bożego i
do naszych uszu przenika słowo Boże oraz ciało
Chrystusa i Jego krew, a my myślimy o czym
innym, na jakież wielkie niebezpieczeństwo się
narażamy?

Kobiety potrafią pobudzić do słuchania Słowa,
osobistej relacji z Bogiem i ukazywać sens przebaczenia
i ewangelicznego dzielenia się.

Trzeba głosić nie jakieś słowo pociechy,
lecz słowo, które porusza, wzywa do
nawrócenia, umożliwia spotkanie z Nim, dzięki
któremu rozkwita nowa ludzkość.

<>< <>< <><

 Trzecia część roratnich rozważań to takie naturalne
wejście na drogę prowadzącą od Nazaretu po Betlejem.
Może zamieszczę chociaż dwie myśli-perełki, mając cichą
nadzieję na szerszą publikację autora tych przemyśleń ;-).

Miłość Józefa do Maryi była tak wielka,
że nie patrzał na Nią przez pryzmat "swojego zranienia",
które mógł odczuwać, ale przede wszystkim pragnął Jej dobra.


Druga myśl: Dla Pana Boga najbardziej inteligentnym
jest ten człowiek, który wybierając, rozumie co wybiera.
Maryja była inteligentną, ponieważ poprzez swoje "Fiat"
wiedziała, że wybiera wolę Bożą mimo,
że jej do końca nie rozumiała.


<>< <>< <><

Cudownie jest odkrywać prawdę,
że Słowo jest Stworzycielem ciała-stworzenia,
które niczego nie odbiera, a daje wszystko.

Jak mawiał św. Ambroży:
Gdy człowiek bierze do ręki z wiarą
Pismo święte i je czyta, znów przechadza się
z Bogiem w raju.

Za ten roratni czas przechadzania się z Panem Bogiem po raju
DZIĘKUJĘ :-)

Tuesday 21 December 2010

„moja” Pieśń na pieśniami

Piękny dziś słychać w Liturgii dialog
Boga-Oblubieńca z człowiekiem-oblubienicą:


Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach. Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty. Miły mój odzywa się i mówi do mnie: "Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł. Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic, i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie. Drzewo figowe wydało zawiązki owoców i winne krzewy kwitnące już pachną. Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku". (Pnp 2,8-14)

Wstań... chodź... wyjdź z ukrycia... pokaż mi swą twarz…
 zacznij ze Mną rozmawiać...
bo w rzeczywistości jesteś piękny/a Moim Pięknem...


Tak, Panie. Cały czas mówisz do nas,
tylko że my zwykle Ciebie nie słyszymy.


Mówisz o naszym wdzięku, a w rzeczywistości
jest w nas tak wiele złości i przewrotności.
Całe to nasze zło jest maską, którą nakładamy
wobec Ciebie, innych, samych siebie.

Ty jednak nie przemawiasz do masek naszego zniewolenia,
tylko do naszych serc,
które sam stworzyłeś i z tak wielką miłością pragniesz,
aby powracały one do pierwotnego stanu.


Panie Jezu, a my ciągle z takim egoizmem podchodzimy do innych, koncentrując się na własnych zranieniach.
Spraw, abyśmy nie patrzyli sobie wzajemnie na ręce,
lecz spoglądali w kierunku dobra,
które te ręce razem mogą uczynić.


 Powstań przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź!
i nie mów więcej, że już nie masz sił...

Saturday 18 December 2010

już rok

Minął już rok od czasu, kiedy postanowiłam
wirtualnie dzielić się tym, co dla mnie ważne. 
Nie zastanawiałam się zbyt wiele razy
czy jest sens kontynuować to dość czasochłonne zajęcie.
Wypływało ono z wewnętrznej potrzeby,
a gdy przy okazji wielokrotnie otrzymywałam sygnały
świadczące o zainteresowaniu moim blogiem,
to tym bardziej było to miłe.
Komentarzy, było niewiele, ale maile, smsy, telefony
i bezpośrednie rozmowy mobilizowały do pisania.

Dziękuję wszystkim zaglądającym,
a w szczególności systematycznym czytelnikom
z Poznania, ale także tym wytrwałym "nieznajomym znajomym"
z Warszawy, Wrocławia, Lublina, Krakowa czy Katowic.

Swoistym zaskoczeniem było dla mnie to, że blog wyrażający
(mam nadzieję, że chociaż w pewnym stopniu)
pragnienie wydawania w życiu pięknych owoców ducha,
był otwierany w wielu mniej lub bardziej egzotycznych
miejscach na świecie, łącznie z Jerozolimą.

A wszystko to za sprawą
DABAR – Słowa Bożego, które jest żywe i skuteczne
i TORAH – Słowa, które pozwala żyć.

D Z I Ę K U J Ę  :-)

Friday 17 December 2010

słuchali uszami, oczami i sercem... aż w końcu rozpoznali


Podczas ostatnich dni dociera do mnie sporo słów dotyczących jedności Słowa Bożego oraz Ciała i Krwi Pana. Wszystko to za sprawą adhortacji o Słowie Bożym i roratnich homilii.
Papież Benedykt XVI pisze, że słowo i Eucharystia tak ściśle przynależą do siebie, że nie można zrozumieć pierwszego bez drugiej: słowo Boże staje się sakramentalnym ciałem w wydarzeniu eucharystycznym. Eucharystia otwiera nas na zrozumienie Pisma świętego, tak jak Pismo święte oświeca i wyjaśnia tajemnicę eucharystyczną.

Zawsze wydawało mi się, że idealnym miejscem do
rozważania Słowa Bożego jest spotkanie w kręgu
biblijnym pod przewodnictwem kapłana.
Tymczasem Ojciec Święty podkreśla związek między
słuchaniem słowa a łamaniem chleba.
Gdy przygnębieni uczniowie idą do Emaus,
słuchają
wyjaśnień Wędrowca. Podczas drogi
dzieje się coś w ich sercu
, ale rozpoznają Go
dopiero po łamaniu chleba.
  Eucharystia jest pełnią jedności Słowa i Ciała i Krwi Pana
i dopiero Ona daje pełne zrozumienie.

I jeszcze jedna myśl z adhortacji:
jeśli upada na posadzkę cząstka Ciała Pana - czujemy się
zakłopotani. Kiedy słuchamy Słowa Bożego, wraz z którym
przenika do nas Ciało Chrystusa i Jego Krew, a myślami jesteśmy
gdzieś daleko, to czy One również nie padają na posadzkę?
Czy jesteśmy wtedy tym zakłopotani?

Przeraża mnie tak wysoko postawiona poprzeczka,
ale skoro Słowo ma poruszać ludzkie uszy, serca i oczy,
a nie je "głaskać", to musi być mobilizujące.

Kto pozwala wejść Chrystusowi, nie traci niczego,
absolutnie niczego
z tych rzeczy,
dzięki którym życie jest wolne, piękne i wielkie.



Monday 13 December 2010

Głos wołającego... w Zaborówcu

 (maksymalny skrót myśli zasłyszanych podczas rekolekcji)



Po raz kolejny usłyszałam głos wołającego:
by wyprostować zgięte duchowe kręgosłupy

by wypełnić doliny tego, co przygnębia i przytłacza
by zrównać góry i pagórki braku umiaru i braku równowagi w sobie
by wygładzić wyboiste relacje, ale nie za cenę pozornego świętego spokoju

Komu zależy, aby Pan Bóg mi nie pomógł?
Co się dzieje od dobrego natchnienia do jego realizacji?
Co sprawia, że nie mogę się wyprostować?
Jak powracać do równowagi w sobie (stanu pierwotnego - szabasu)?
Czy biorę pod uwagę to, że wrogowie, sytuacje trudne zbliżają do Pana Boga?


Ucz nas Panie Twojej modlitwy, która jest:
niebem            schronem         źródłem dobrych decyzji    
                            wprowadzeniem w tajemnice 
wejściem w kontakt z prawdziwym sobą
           
               niespokojną walką duchową

        poprzez krzyż, przeniesieniem w inny świat


Proszę, odcinaj Panie moje złe zakorzenienia.
Zabieraj mojego faryzeusza, który nie chce, abym się wyprostowała. 
Miej do mnie cierpliwość i… nie zostawiaj mej duszy w otchłani.


I jeszcze myśl ostatnia, która pojawiła się po Eucharystii na zakończenie:
-  Czy to już jest koniec?
-  Nie!
-  Bo na szczęście ciągle jeszcze słychać:      
Głos wołającego na pustyni
Przygotujcie drogę Panu,
prostujcie ścieżki dla Niego.
Każda dolina niech będzie wypełniona,
każda góra i pagórek zrównane.
Drogi kręte niech się staną prostymi,
a wyboiste drogami gładkimi
i wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże.


Friday 10 December 2010

po jeziorze

Poniżej zamieszczam wpis zaległy, na bazie Słowa,
które m.in. przeprowadziło mnie przez ostatni tydzień bezruchu.



Mt 14, 22-33

Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy.
Tak Panie, mamy adwent, czyli czas z pewnością bardziej przybliżający do Ciebie. Dobrze, że mnie przynaglasz pomimo obaw i lenistwa.
Co więcej, oczekujesz od nas inicjatywy, abyśmy Ciebie "wyprzedzali" .

Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. 
"Samotność" z Bogiem Ojcem, "samotność" z samym sobą... trudno chyba o większy dar spotkania.


Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny.
Samo życie. Gdy cisza - źle, gdy burza - to jeszcze gorzej. Jak znaleźć w sobie zloty środek, by zyskać równowagę zbudowaną na ufności Tobie, pomimo oddalenia i wiatrów przeciwnych.


Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze.

Bo przecież Ty i tak ZAWSZE przychodzisz i jesteś tak delikatny w Swej OBECNOŚCI. Może za delikatny...

Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.
A my, oddaleni w swym myśleniu boimy się Ciebie jak zjawy. Panie Jezu, ja nie chcę bać się Ciebie.

 

Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!
Jak można bać się Miłości? Problem w tym, że chyba bardziej boję się siebie, swojej małości.

Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!
O tak. Zdarzają się nam chwile "kozackiej" odwagi zbudowane na chęci przygody...I chwile stawiania siebie na równi z Tobą.
 

A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa.
Panie, Ty niejednokrotnie z uśmiechem, ale i ze smutkiem pozwalasz nam na różne "wyczyny" w naszym przychodzeniu do Ciebie. Przepraszam za wszystkie drogi okrężne...

Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie!

Trochę wiatru, trochę fal i gładka tafla wody staje się złowrogą przestrzenią, której nie sposób nie porównać do naszego wnętrza.

Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: Czemu zwątpiłeś, małej wiary?

"Właśnie! Dlaczego zwątpiłeś? A może przedwcześnie chciałeś wskoczyć na poziom stąpania po wodzie?" Ty jednak Panie kochasz ludzi, nawet tych irracjonalnie odważnych. Może w końcu zechcą swą odwagę budować na Tobie.
 

Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył.  
Tylko w Tobie jest cisza...

Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym.

Dlaczego jesteś dla mnie Synem Bożym?
Dlatego, że czynisz cuda? Też.

Jesteś jednak dla mnie Synem Bożym,
przede wszystkim dlatego, że jesteś  MIŁOŚCIĄ,
bez której nie potrafię już żyć...

Wednesday 8 December 2010

dobrze jest wrócić do… żywych

Pierwsze dni Adwentu – na Roraty tup… tup…
  Miło było zobaczyć znajome twarze
uczestników Mszy przed świtem z ubiegłych lat… 
Radość wysiłku, niesamowity duch, atmosfera
i oczywiście wartość głoszonego Słowa nie do przecenienia.
To Ono ma stawać się ciałem w nas.

Adhortacja Benedykta XVI Verbum Domini
(dopiero przy okazji tego dokumentu dowiedziałam się,
że słowo "adhortacja" oznacza ”zachęta”)
o Słowie Bożym, zdaje się być biblią o Biblii,
biblią o Logosie, biblią o tym co z Niego się rodzi i wypływa.

Dobry początek, a tu pach!
Wirus powalił i to w czasie kiedy tak wiele nie tylko pragnień,
ale także ważnych wydarzeń do zrealizowania:
Roraty, Święto Biblii, perspektywa dnia skupienia,
kilka spraw organizacyjnych i zawodowych...

W rzeczywistości to tak mnie rozłożyło,
że nawet nie miałam siły się buntować,
a może raczej nie chciałam, ponieważ tyle intencji,
tyle osób, tyle spraw do ofiarowania Panu Bogu...



Drugi tydzień Adwentu to spora dbałość o to,
by stopniowo powrócić do normalnego funkcjonowania.
Dobrze jest przechodzić od trudnego (dla mnie)
bezruchu chorowania, do codziennej - zdawałoby się - szarości,
która jednak bardzo cieszy i wydaje się naprawdę barwna...


Widać ciągle nie jestem gotowa na to,
aby przyjmować cierpienie jako rzeczywistość,
która nie oddala, ale przybliża,
nie odbiera pragnień, lecz tylko je zmienia.