.

.

Monday 27 August 2012

Monikowo Augustynowo

W tych szczególnych dniach wspominania matki i jej syna, 
zacytuję (przede wszystkim sobie) kilka zdań z pism św. Augustyna: 

Przemawiała ona «mową» dobrych czynów, 
taktem, spokojem, życzliwością i miłością.

Kochajcie ludzi, a walczcie z błędem.

Dla prawdy staczajcie walki bez pychy i gwałtowności.

Módlcie się za tych, których chcecie zdobyć i przekonać.

Ten człowiek, który nas oszczędza, 
nie zawsze jest naszym przyjacielem,
podobnie jak ten, co nas karci,
nie jest dlatego naszym wrogiem.


Rany zadane przez przyjaciela lepsze są bowiem niż pocałunki wroga, 
a surowa miłość więcej jest warta od oszukańczej pobłażliwości.

Człowieka oceniać należy nie według tego, co wie, 
lecz według tego, co kocha.

Podsumowując już nie słowami św. Augustyna, można powiedzieć:


Sunday 26 August 2012

moc słabości

Od kilku tygodni chodzą za mną dość oczywiste, 
ale ważne myśli dotyczące słabości,
 którą w sposób zdecydowany odróżnić trzeba od grzechu. 

Nawiązując do Pawłowego wołania:
Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, 
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. 
Moc bowiem w słabości się doskonali». 
Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, 
aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. (2 Kor 12, 8-9)
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Pan Bóg wybiera 
na swoich współpracowników słabe narzędzia po to, 
by w miejsce słabości zamieszkała w nich Jego Moc.
Im mniej w nas samych naszych sił, 
tym więcej pozostaje miejsca dla Jezusa. 

W tym momencie jak "mantra" przychodzi mi na myśl modlitwa, 
o której piasałam niedawno: 
Oczyszczaj Panie postem naczynie mego serca, 
aby stawało się godnym dla Ciebie mieszkaniem.

Wracając do wątku mocy w słabości, Pan Jezus w ziemskim wymiarze 
stał się "słabym i ograniczonym" do tego stopnia, 
że tam gdzie serca ludzi przepełnione były ich mocą 
– nie mógł zdziałać żadnego cudu. 
Podobnie dzieje się w naszym życiu, 
gdy przelewa się ego w nas,
lub co gorsza w ludziach, od których jesteśmy zależni...

Panie Jezu, Ty widzisz naszą upartość w pragnieniach. 
Przemieniaj w MOC te, które są zgodne z Twoją wolą. 
Oczyszczaj z tych, które mimo pozornej siły, blokują Twój dostęp do nas.

Maryjo zaglądająca dziś do stągwi naszych serc
– co w nich znajdujesz?
Ty, która byłaś pełna słabości (w wymiarze otwartości) 
użycz nam wrażliwości Twoich uszu, 
spojrzenia Twoich oczu
i mowy Twoich myśli 
Amen.

Wednesday 15 August 2012

W Niebo wzięcie - czyli ekwipunek na drogę

Mam wrażenie, że Słowo, które do mnie jakoś szczególnie docierało 
w ciągu ostatnich dni przygotowywało do dzisiejszego święta.
Najpierw „niedzielna Eliaszowa załamka”: 
"Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie,
bo nie jestem lepszy od moich przodków". 
W odpowiedzi słyszy:
„Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga”.

Potem w wigilię Wniebowzięcia z Księgi Ezechiela:
 „Ty więc, synu człowieczy, słuchaj tego, co ci powiem. 
Nie opieraj się, jak ten lud zbuntowany. 
Otwórz usta swoje i zjedz, co ci podam” (…) 
Był to zwój księgi (…) zapisany z jednej i drugiej strony, 
a opisane w nim były narzekania, wzdychania i biadania. (…) 
Zjadłem go, a w ustach moich był słodki jak miód.
Zwój, który był pełen problemów i trosk, okazał się słodkim. 
Można go bez trudu skojarzyć z jarzmem, 
które niesione z Jezusem staje się słodkie, a brzemię lekkie. 

Jak tu nie łączyć tego faktu z życiem Maryi, 
która pokazała jak przyjmować i wypełniać trudne Słowo tak,  
aby stawało się Ono "biletem do Nieba".

Dziś, gdy ziemia rozkwita zapachem ziół i słodyczą nektaru kwiatów,
 wspominamy Jej w-Niebo-wzięcie,
 mając nadzieję na nasz owocny finał w perspektywie wieczności. 

Spoglądając na bujne łąki i ogrody,
 moje dalsze skojarzenie biegnie do Pieśni nad Pieśniami, 
gdzie Miłość Oblubieńcza wyrażona jest także w smakach i zapachach. 
Oblubienica - choć śniada - kochana jest cierpliwą miłością Oblubieńca. 



Trudno powiedzieć czym oczarowała Jego serce, 
ale ciągle ma szansę dążyć do bram Nieba. 
Chociaż odważnie wyznaje: Mój miły jest mój, a ja jestem Jego 
to myślę, że te Słowa w pełni może wypowiedzieć tylko Maryja.

Dziękuję za mobilizację i natchnienie tym, 
którzy przebywając w przededniu Wniebowzięcia
 w nieco innym kręgu kulturowym,
 jedli słodki chlebek, figi i winogrona. 


Friday 10 August 2012

"cast away" na jakiś czas

Od czasu filmu „Poza światem” („Cast away”),
 wakacyjne wypady zaczęłam nazywać:„cast away na jakiś czas”
 i traktować je jako totalne odcięcie od pędu i trosk codzienności.

Skojarzenie urlopu z 4 letnim pobytem bohatera filmu na bezludnej wyspie, 
nie jest wcale przypadkowe. 
Warto podkreślić, że gdy w końcu rozbitek wraca do cywilizacji,
 jest on zupełnie odmieniony, 
a utrata wszystkiego co kiedyś uważał za ważne,
 jest dla niego najlepszą rzeczą jaka mogła mu się w życiu przytrafić. 

W tym roku kilka dni beztroski, relaksu i funkcjonowania 
na nieco rozleniwionych obrotach dało dystans i pokój na tyle, 
że poczułam, że odpoczywam całą sobą. 


Ceniąc sobie ten stan (a może raczej błogostan) 
zaczęłam się zastanawiać nad tym, 
czy możliwe jest w ciągu roku wyrwanie się na dzień lub dwa po to,
 by choć na krótko pozwolić POKOJOWI zamieszkać w sobie 
i wrócić w codzienność odmienioną.

Z rozmów, które przeprowadziłam wynikało, 
że jest to chyba raczej niemożliwe. 

Jednak w swej przewrotności mam ochotę z tym się nie zgodzić.
 Odpoczynek to specyficzny trud, 
który podjąć warto i którego uczyć się warto,
mimo wszystko...

Thursday 2 August 2012

oczyszczaj Panie POSTEM

Zwykle rok duszpasterski kończy się wraz z nastaniem wakacji szkolnych. 
Tym razem owo zakończenie przesunęło się w czasie o prawie miesiąc, 
a wszystko to za sprawą Jedenastkowej Kany na Jasnej Górze 
oraz zwyczajnych, a zarazem niezwyczajnych codziennych Eucharystii 
i spontanicznych spotkań. 

Ładunek Słowa tych dni i mijającego roku jest tak wielki, 
że nie sposób objąć go myślą. 
Jest nadzieja, że zasiane - zaowocuje.

Pozostała we mnie jednak jedna myśl na tyle mocno, 
że przypominam ją sobie podczas każdej Eucharystii
 podczas Przeistoczenia.



Usłyszałam ją podczas homilii o wartości i głębi postu, 
który nazwany został czasem osamotnienia, 
bycia z samym sobą,
 Abrahamowym -> Jezusowym  wspinaniem się na Górę Moria -> Kalwarię. 
Czasem oczyszczania się od wewnątrz po to,
 aby przyjąć Boże plany, 
a nie zagłuszać siebie tym, co łatwe czy grzeszne. 
Tylko oczyszczone wnętrze 
może być napełnione Bożą Miłością. 

Stąd moja modlitwa:
Oczyszczaj Panie POSTEM naczynie mego serca, 
aby stawało się godnym dla Ciebie mieszkaniem.
 jest w swym pragnieniu na tyle mocna, 
że obok Tomaszowego: "Pan mój i Bóg mój", 
Magdalenowego: "Mario... Rabbuni...." 
skutecznie oddala rozproszenia 
w tym momencie Eucharystii.