Zrobiło mi się jakoś tak radośniej, gdy obejrzałam
The T-Mobile Dance.
The T-Mobile Dance.
Dlaczego?
Po pierwsze, bardzo lubię ruch, taniec i wszystkie pozytywne, często spontaniczne emocje z nim związane.
Po drugie, Liverpool Street Station to wspomnienie pobytu w Wielkiej Brytanii, a przede wszystkim spotkań z Brytyjczykami, którzy w zdecydowanej większości potrafią egzystować spokojnie,
bez pośpiechu i nerwowości. W pamięci mam także "enklawy" katolików żyjących w mniejszości, ale za to tworzących Kościół
prawdziwie tętniący życiem i życzliwością.
Przy okazji pozdrawiam London, Leicester, Syston i Melton :-).
Po pierwsze, bardzo lubię ruch, taniec i wszystkie pozytywne, często spontaniczne emocje z nim związane.
Po drugie, Liverpool Street Station to wspomnienie pobytu w Wielkiej Brytanii, a przede wszystkim spotkań z Brytyjczykami, którzy w zdecydowanej większości potrafią egzystować spokojnie,
bez pośpiechu i nerwowości. W pamięci mam także "enklawy" katolików żyjących w mniejszości, ale za to tworzących Kościół
prawdziwie tętniący życiem i życzliwością.
Przy okazji pozdrawiam London, Leicester, Syston i Melton :-).
Po trzecie, (najważniejsze) myślę, że pośród - bagażu problemów, tobołków smutków i siatek pełnych dylematów - dobrze jest zdobyć się na chwile beztroski i delikatnego szaleństwa, aby radośnie pomachać laską, którą wspieramy nasze ułomne człowieczeństwo :-).
Zapraszam do obejrzenia filmiku dedykując go szczególnie tym,
którzy pomimo łez,
pragną "krokiem walca" WYPŁYWAĆ NA GŁĘBIĘ Dunaju
i UFAĆ, że nie utoną.
Life's for sharing.
Życie jest po to, by przeżywać je razem i nim się dzielić.
Życie jest po to, by przeżywać je razem i nim się dzielić.
No comments:
Post a Comment