Przed laty pracując wśród maleńkich, totalnie bezbronnych istot,
starałam się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki.
Praca była trudna, ale sprawiała mi niesamowitą radość i satysfakcję związaną także z wdzięcznością wielu.
Jednak w pewnym momencie zauważyłam, że jest we mnie pokusa popadania w rutynę i pójścia na łatwiznę. Wtedy z pomocą przyszła mi modlitwa piosenką. Oto jej fragment (niestety nie znalazłam odpowiedniej wersji dźwiękowej):
starałam się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki.
Praca była trudna, ale sprawiała mi niesamowitą radość i satysfakcję związaną także z wdzięcznością wielu.
Jednak w pewnym momencie zauważyłam, że jest we mnie pokusa popadania w rutynę i pójścia na łatwiznę. Wtedy z pomocą przyszła mi modlitwa piosenką. Oto jej fragment (niestety nie znalazłam odpowiedniej wersji dźwiękowej):
Mój Bóg nade mną ciągle stoi,
Jak cień, jedyny mój towarzysz.
Za sobą czuję Jego kroki
I złotą glorię Jego twarzy.
Za sobą czuję Jego kroki
I złotą glorię Jego twarzy.
I oto teraz spoza pleców
Na dłonie moje wciąż spogląda,
I jak syn błaga mnie o serce,
I jak Pan serca mego żąda.
Chociaż minęło sporo lat - to w sytuacji,
Na dłonie moje wciąż spogląda,
I jak syn błaga mnie o serce,
I jak Pan serca mego żąda.
Chociaż minęło sporo lat - to w sytuacji,
gdy zaczynam wstydzić się swoich myśli, słów czy gestów
- przypominam sobie słowa: ...On nade mną ciągle stoi, jak cień...
...na dłonie moje wciąż spogląda...
...błaga mnie o serce...
...i serca mego żąda...
No comments:
Post a Comment