W ostatnich miesiącach bywało
tak,
że strach przed codziennością był tak wielki, że paraliżował poranki.
Jedynym skutecznym sposobem na jego zagłuszenie,
było sięganie po Słowo Boże na
dany dzień.
Efekt był różny, ale pozwolił jakoś przetrwać.
Dziś z perspektywy czasu
zgodzę się ze stwierdzeniem, że
złe nastawienie jest jak
przebita opona - nie ruszysz dopóki jej nie zmienisz.
W rzeczywistości to Jezus bierze na siebie
dziury naszych niesprawiedliwości,
dziury naszych niesprawiedliwości,
a w zamian daje siłę
do cierpliwego znoszenia słabości drugiego człowieka.
do cierpliwego znoszenia słabości drugiego człowieka.
Czy
trzeba nam czegoś więcej?
Albo "laczek" albo jazda ;-)
2 comments:
Czyli rozumiem, że okres "paraliżu" był jak - trzymając się tej tematyki- zestaw naprawczy? ;))
Jak najmniejszych "jam" na drodze jaką mamy podążać w najbliższym czasie, by tej 'opony' znów nie trzeba było łatać ;))
Rzeczywiście okres paraliżu stał się zestawem naprawczym ;-)
A z tymi "jamami", które i tak pojawią się na naszej drodze, to w moim przypadku sprawa dyskusyjna. W sytuacji, kiedy nie mam szans ich ominąć zwykle w ostatniej chwili zwalniam i w nie wpadam :-(, zamiast "przelatywać" nad nimi na pełnej prędkości.
Fizycznie "laczka" jeszcze nie miałam, ale duchowo nie raz schodziło ze mnie powietrze...
Panie Jezu, zabierz ode mnie letnie "cofnięcie", a daj przebojowość miłości.
Post a Comment