W życiu przeżywamy różne etapy zarówno przylgnięcia,
wprost przytulenia się do Krzyża jak i pełnego mocy schodzenia z Niego.
Wpis ten dedykuję szczególnie tym,
którzy żyją w nikłej nadziei na radość zmartwychwstania
w niektórych aspektach ich życia.
Niech Jego Moc eksploduje chociaż w wymiarze wewnętrznym...
Wielokrotnie przyglądałam się czarnkowskiemu wizerunkowi
wprost przytulenia się do Krzyża jak i pełnego mocy schodzenia z Niego.
Wpis ten dedykuję szczególnie tym,
którzy żyją w nikłej nadziei na radość zmartwychwstania
w niektórych aspektach ich życia.
Niech Jego Moc eksploduje chociaż w wymiarze wewnętrznym...
Wielokrotnie przyglądałam się czarnkowskiemu wizerunkowi
Jezusa Chrystusa Najwyższego Kapłana.
Ostatnio jakoś szczególnie uderzył mnie dynamizm postaci
Ostatnio jakoś szczególnie uderzył mnie dynamizm postaci
Jezusa zstępującego z krzyża, który pokazuje,
że nie warto zatrzymywać się na bezruchu agonii i śmierci,
bo nie są one końcem, tylko etapem życia.
Na ten moment taka interpretacja symboliki krzyża jest mi bliższa
i sporą trudność sprawia przylgniecie do martwego ciała Ukrzyżowanego.
Jak dobrze, że żyjemy w świadomości Zmartwychwstania,
które jest "motorem" naszego działania.
Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie,
mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. (1 Kor 1,18)
Takie chrześcijaństwo
- które nie zatrzymuje się na smutku śmierci, ale idzie ku życiu -
jest mi szczególnie bliskie.
Słusznie mówił ksiądz Józef Tischner, że
odkąd Jezus pokonał śmierć, żaden optymizm nie jest w Kościele przesadą,
dlatego Panie Jezu wołam,
abyś zamienił moją bezsilność w ewangeliczny dynamizm.
No comments:
Post a Comment