„To mówi Pan: Czy ty zbudujesz mi dom na mieszkanie?”(2 Sm 7,5)
W życiu budujemy sporo domów np. w postaci przeróżnych
relacji. Czasami wkładamy w to mnóstwo wysiłku,
a efekty są różne bo czy te domy są rzeczywiście mieszkaniami?
Jedne są trwałe jak na skale, inne chwiejne jak na piasku,
okazałe jak pałac, albo ubogie jak szopka.
Jeżeli chrześcijaństwo traktuję poważnie,
to nie mogę nie zadać sobie pytania o to,
czy dom mego serca jest czymś tylko symbolicznym,
czy jednak chce stawać się coraz bardziej mieszkaniem.
Mówi się, że miłość ma największą moc sprawczą.
Od pewnego czasu zastanawiam się jednak nad istotą odwagi,
która w moim przekonaniu jest czymś nieodzownym
do realizacji tego, do czego pociąga miłość.
Jeżeli jest w nas chociaż troszkę odwagi,
to nie my się na nią zdobywamy,
lecz to ona zdobywa nas... (za A. von Speyr)
nie my
lecz
ona zdobywa nas...
nie my
lecz
ona zdobywa nas...
Chcę budować dom, w którym mieszka moja małość,
zapraszająca Przybysza, którym jest Boża Łaska,
pamiętając o tym, że relacja z Panem Bogiem
nie opiera się na tym co czynię dla Niego,
lecz na tym, co On czyni dla mnie.
Jednak pierwszy ruch należy do mnie = mojej marnej odrobiny
odwagi, pozwalającej przyjąć dar darmo dany, który może wywołać kaskadę dobra
ponieważ
życie kurczy się
albo rozszerza
albo rozszerza
proporcjonalnie
do czyjejś
do czyjejś
odwagi
No comments:
Post a Comment