Zwykle rok duszpasterski kończy się wraz z nastaniem wakacji szkolnych.
Tym razem owo zakończenie przesunęło się w czasie o prawie miesiąc,
a wszystko to za sprawą Jedenastkowej Kany na Jasnej Górze
oraz zwyczajnych, a zarazem niezwyczajnych codziennych Eucharystii
i spontanicznych spotkań.
Ładunek Słowa tych dni i mijającego roku jest tak wielki,
że nie sposób objąć go myślą.
Jest nadzieja, że zasiane - zaowocuje.
Pozostała we mnie jednak jedna myśl na tyle mocno,
że przypominam ją sobie podczas każdej Eucharystii
Usłyszałam ją podczas homilii o wartości i głębi postu,
który nazwany został czasem osamotnienia,
bycia z samym sobą,
Abrahamowym -> Jezusowym wspinaniem się na Górę Moria -> Kalwarię.
Czasem oczyszczania się od wewnątrz po to,
aby przyjąć Boże plany,
a nie zagłuszać siebie tym, co łatwe czy grzeszne.
a nie zagłuszać siebie tym, co łatwe czy grzeszne.
Tylko oczyszczone wnętrze
może być napełnione Bożą Miłością.
Stąd moja modlitwa:
Oczyszczaj Panie POSTEM naczynie mego serca,
aby stawało się godnym dla Ciebie mieszkaniem.
jest w swym pragnieniu na tyle mocna,
że obok Tomaszowego: "Pan mój i Bóg mój",
Magdalenowego: "Mario... Rabbuni...."
skutecznie oddala rozproszenia
skutecznie oddala rozproszenia
w tym momencie Eucharystii.
No comments:
Post a Comment