Kontynuując wątek z poprzedniego wpisu można stwierdzić, że wyrazem prawdziwego zawierzenia jest wiara uparta, jest wiara wytrwała.
Święta Monika, jak każda kobieta, w swej kruchości cierpiała. Podziwiam ją za to, że łzy bezradności potrafiła zamienić nie tylko na żarliwe wołanie i także towarzyszenie synowi. Nie poddała się, wytrwała w nadziei przez 17 lat. Szturmowała niebo jak Maryja, jak Syrofenicjanka, jak wdowa naprzykrzająca się niesprawiedliwemu sędziemu.
Augustyn przyznaje: Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo mnie kochała i o ile bardziej cierpiała, rodząc mnie do życia duchowego, niż wtedy, gdy mnie wydawała na świat.
I jeszcze słowa dzisiejszej modlitwy Kościoła:
Boże, pocieszycielu zasmuconych, Ty miłosiernie przyjąłeś matczyne łzy świętej Moniki i udzieliłeś łaski nawrócenia jej synowi Augustynowi, daj nam za wstawiennictwem ich obojga opłakiwać nasze grzechy i znaleźć Twoje przebaczenie...
I moje dopowiedzenie: Pomóż Panie żyć tak, aby drugi człowiek przeze mnie nie płakał.
Święta Monika jest patronką dnia moich urodzin.
Dlatego dziś, szczególnie dziękuję rodzicom za dar mojego życia
i proszę o ŻYCIE dla syna.
To nie możliwe, by syn tylu łez zginął!
No comments:
Post a Comment