.

.

Monday 9 September 2013

motyle (1)


Myśląc o hospicjum, cofam się do początku lat osiemdziesiątych
 kiedy to w Poznaniu rodził się ruch hospicyjny. 
Uczono nas jak opiekować się pacjentem 
w terminalnym stadium choroby nowotworowej, 
jak dotykać zarówno jego ciała jak i duszy. 

Symbolem hospicjum był m.in. motyl, 
który w swej delikatności i ulotności 
pokazywał jaką metamorfozę przechodzi człowiek 
zarówno w swoim życiu fizycznym jak i duchowym. 


Podczas jednych z warsztatów wystąpiła Anna – wolontariuszka. 
Była to kobieta niezwykła nie tylko dlatego, 
że miała na sobie bluzkę z wielkim kolorowym motylem. 
Opowiadała nam jak odchodził jej mąż. 
W ostatnim stadium choroby nowotworowej, 
zapadał na kilka dni w śpiączkę wątrobową, 
a gdy się wybudzał bardzo cierpiał. 
W pewnym momencie małżonkowie razem z zespołem lekarzy,
 zaczęli myśleć o tym, aby zrezygnować z tzw. uporczywej terapii 
i pozwolić mu spokojnie umrzeć. 
Gdy kolejnym wybudzeniom, 
towarzyszył coraz trudniejszy do zniesienia ból, 
wspólnie zdecydowali się na rozstanie.   

Kiedy zapadł w śpiączkę odłączono aparaturę,
 a Anna odprowadziła go do bram Nieba,
 pomimo, że po ludzku pociągało to za sobą bolesną rozłąkę.

 Minęło sporo czasu. 
Wierzę, że Anna jest już w Niebie, 
a u Jego bram czekał na nią ukochany mąż.

No comments: