.

.

Thursday 20 January 2011

zajrzeć do swego serca

Ach, jakoś tak trudno wykrzesać z siebie energię,
gdy wokół chłodno, ponuro, mokro i co gorsza wirusowo
:-(pozdrawiam wszystkich chorych – witajcie w klubie:-).

W obliczu trudności, wielu z nas czuje się jakby się „kurczyło”.
Jest to z jednej strony naturalna reakcja obronna,
a z drugiej możliwość wejścia w siebie,
by spojrzeć na swe serce i odpowiedzieć na pytanie:
Czy bardziej doskonalimy się w narzekaniu czy w nadziei?




Wiem.. wiem.. każdy po ludzku przeżywa dramat
niezrealizowanych oczekiwań, niespełnionych nadziei,
„niewysłuchanych modlitw”.

Myśląc w tych kategoriach można przyjąć,
że nawet modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu nie była
wysłuchana, bo Ojciec nie oddalił od swego Syna cierpienia.
W rzeczywistości potem było zmartwychwstanie,
które przyniosło wypełnienie wszelkich obietnic.
 

Pan Jezus mówi o tym wprost w błogosławieństwach,
gdzie nazywa szczęśliwymi ludzi,
których my uważamy za nieszczęśliwych.

Ach, mam wrażenie, że nasze oczekiwania powodują zbyt często,
że Pan Bóg pozostaje na zewnątrz naszych serc?

Może warto częściej do nich zaglądać,
ucząc się cierpliwości w nadziei na spełnienie obietnic,
nie w naszej, ale Bożej perspektywie.

Jeżeli o samym Panu Jezusie napisano,
że nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał,
to tym bardziej my, przez to co nie zgadza się z naszą wolą,
mamy się czegoś nauczyć, prawda?

No comments: