.

.

Saturday 8 January 2011

cud pozornie bezsilnej MIŁOŚCI

Bywa tak, że cieszymy się na jakieś wydarzenie,
czekamy, a gdy w końcu ono następuje,
pojawiają się przeszkody w jego przeżywaniu.
  Cień rzuca jakaś trudność w relacji z drugim człowiekiem,
to znowu jakieś czynniki zewnętrzne,
które zamiast pomagać - przeszkadzają.

Mimo przywoływania Ducha, aby to wszystko "wyprostował",
myśl ucieka, słowo ucieka do tego stopnia,
że sama mam ochotę uciekać.
Przekonałam się, że warto jednak przeczekać to,
co budzi burzliwe emocje, by na spokojnie powrócić
do pierwotnego stanu równowagi.

Zwykle przynosi to efekt zaskakujący.
Tak było i tym razem: wyszłam zmęczona, zmarznięta,
ale bogata w treści, które docierały do mnie trudniej niż zwykle.
Wyszłam także wzbogacona obecnością ludzi,
których młodość ducha buduje, wzmacnia
i mobilizuje do wzajemnej modlitwy.

Myślę, że także ważne jest to,
aby nie ulegać złudzeniu, że to my jesteśmy
twórcami miłości-Miłości w nas i wokół nas. 
Jesteśmy tylko jej uczniami i nieudolnymi przekaźnikami,
noszącymi w sobie piętno słabości.

Piękna jest dzisiejsza kolekta, w której prosimy,
- Tego, który stał się do nas zewnętrznie podobnym -
o to, by przekształcał nas wewnętrznie.



Cicha noc, święta noc,
jakiż w tobie dzisiaj cud?
Cud pozornie bezsilnej MIŁOŚCI.

No comments: