Od czasu filmu „Poza światem”
(„Cast away”),
wakacyjne wypady zaczęłam nazywać:„cast away na jakiś czas”
i
traktować je jako totalne odcięcie od pędu i trosk codzienności.
Skojarzenie urlopu z 4
letnim pobytem bohatera filmu na bezludnej wyspie,
nie jest wcale przypadkowe.
Warto
podkreślić, że gdy w końcu rozbitek wraca do cywilizacji,
jest on zupełnie odmieniony,
a utrata wszystkiego co kiedyś uważał za ważne,
a utrata wszystkiego co kiedyś uważał za ważne,
jest dla niego
najlepszą rzeczą jaka mogła mu się w życiu przytrafić.
W tym roku kilka dni
beztroski, relaksu i funkcjonowania
na nieco rozleniwionych obrotach dało
dystans i pokój na tyle,
że poczułam, że odpoczywam całą sobą.
Ceniąc sobie ten
stan (a może raczej błogostan)
zaczęłam się zastanawiać nad tym,
czy możliwe
jest w ciągu roku wyrwanie się na dzień lub dwa po to,
by choć na krótko
pozwolić POKOJOWI zamieszkać w sobie
i wrócić w codzienność odmienioną.
Z rozmów, które przeprowadziłam
wynikało,
że jest to chyba raczej niemożliwe.
Jednak w swej przewrotności mam ochotę
z tym się nie zgodzić.
Odpoczynek to specyficzny trud,
który podjąć warto i
którego uczyć się warto,
mimo wszystko...
No comments:
Post a Comment