.

.

Wednesday 30 June 2010

summary in summer

30 czerwca 2009 roku będę pamiętać pewnie długi czas.
Dziś z perspektywy roku wspominam tamten dzień
z dwóch powodów.

Po pierwsze, tamtego dnia poznaliśmy ostateczne wyniki matury mojego syna  (okazały się na tyle dobre, by dostał się na wybrane studia). Chwilę później zdał egzamin na prawo jazdy. W tym samym czasie miałam spotkanie z komisją podsumowującą mój staż zawodowy, a znajomi będący właśnie we Włoszech stawiali znicz na grobie mojego wujka na Monte Cassino.

Trudno nie dziękować za tak wielkie bogactwo niezwykłych
wydarzeń jednego dnia i za cały trud, który doprowadził
do taaakiego finału.
Było warto!!!


 Drugi powód, dla którego wspominam tamten dzień, to chęć
podsumowania mijającego właśnie roku duszpasterskiego,
szkolnego, akademickiego, zawodowego...
W swym finale nie jest on aż tak spektakularny jak poprzedni,
wprost przeciwnie: dość zwyczajny, pełen sporych trudności
i kroków w miejscu, ale w którym udało się zrealizować
także sprawy niespodziewane i zaskakujące.

Dlatego dziś DZIĘKUJĘ szczególnie za dary trudne,
niezrozumiałe, które niszczyły i krzyżowały moje
oczekiwania i pragnienia. Wierzę, że Pan Bóg w swojej mądrości
nie tylko je szanuje, ale również wplata i może nieco
"okrężną drogą", ale i tak realizuje swoje plany wobec mnie
i moich najbliższych.
Spoglądając na to co minęło mówię może bez entuzjazmu,
ale z pokojem w sercu:
Było warto!!!

 *   *   *   *   *   *
                                              
A oto myślę, że najtrafniejszy obraz mijającego czasu:

Nie zawsze winna latorośl jest w stanie wydawać owoc,
ponieważ byłoby to wbrew prawom natury.
Jest czas kiedy pędy wymagają przycięcia i oczyszczenia,
kiedy krzew zbiera w sobie siły witalne. Potem następuje czas
mozolnego czasami wzrostu, kwitnięcia i wreszcie owocowania. 

Nie można ciągle owocować. Nie można też się bać,
że krzew pod okiem Dobrego Ogrodnika uschnie,
ponieważ On jest Mocą, która przenika,
ale niczego nie niszczy.



No comments: