.

.

Tuesday 7 September 2010

Gdy "ilość idzie w jakość"...


 

Jest chłodny, ale pogodny, wrześniowy, niedzielny poranek.
Po kilkudniowej walce z infekcją "z duszą na ramieniu",
ale w akcie oddania swoich trosk, zakładam na szyję krzyżyk
(ten z "duchowej" Jerozolimy oczywiście),
wkładając do plecaka różaniec (tudzież z Holy Land)
ściskam go mocniej niż zwykle i mówię:
dość, dość wahań, dość wycofywania się,
dość zbyt ludzkiego racjonalizmu, dość...

Do parafii przyjeżdżam dużo wcześniej,
aby na spokojnie zakończyć ostatnie przygotowania.
Pod krzyżem zaskakująco mała garstka ludzi.
Patrzymy na siebie ze zdziwieniem.
Co się stało, że nas tak mało?

Słysząc głos w tubie
(Tomek - raz jeszcze wielkie dzięki - ty już wiesz za co :-)
budzi się we mnie pielgrzymkowy duch
i już nie mam wątpliwości:
jak dobrze, że tu jestem, bo "To szczęśliwy dzień",
nie wesołkowaty, ale radosny,
bo cóż może być wspanialszego od chwil,
kiedy to przez dobre parę godzin poniosę codzienność,
będąc od niej oderwana.
Intencji "cały plecak", nie da się ich pomieścić na kartkach,
by omodlić na różańcu,
ale kroków wystarczy, choć jeden za każdego...

Eucharystia odpustowa - trudna.
Homilia wielopłaszczyznowa; mnie dotyka słowo dotyczące
Narodzin Maryi -> Jezusa -> nas.
Emmanuel Bóg z nami, Bóg w nas, Bóg pośród nas.

Wiary nie należy zamykać w obrębie własnego serca,
rodziny czy wspólnoty, ale ma ona mieć wymiar powszechny. 
Hmm... a nas z Nawiedzenia taka garstka...
i w Tulcach ludzi jakby mniej...

Ci, którzy cieszą się, że są dziećmi Boga
chcą być ze sobą razem
i szukają do tego sposobności, prawda?
Czyżbyśmy już nie chcieli?


Skoro "ilość" nieuchronnie "idzie w jakość",
to niech ta "jakość" już się "nie kurczy"...

ps
Pozdrawiam tych, którzy chcieli, ale nie mogli z nami iść.

No comments: