.

.

Tuesday 14 September 2010

Tak Bóg umiłował świat, że na krzyżu zbawia...

Ucieszyłam się bardzo, gdy w niedzielę usłyszałam zachętę
do "odkurzenia" domowego krzyża w związku z
dzisiejszym świętem. Kto chciał mógł przynieść do kościoła
swój krzyż, aby go na nowo poświęcić i ucałować.
Uczyć się nie traktować go jako symbolu cierpienia,
ale w pierwszej kolejności jako znaku zbawienia,
które wprawdzie wiedzie przez Golgotę,
ale na niej się nie zatrzymuje.

Phil Bosmans mowi:
"Albo będziesz niósł swój krzyż,
albo ten krzyż cię przygniecie."

"Nie uwolni cię od twojego cierpienia,

ale nada mu sens."

*    *    *    *    *    *

Wiele jest, delikatnie ujmując, kontrowersji na temat krzyża
przed Pałacem Prezydenckim. Kilka dni temu usłyszałam
o propozycji przeniesienia krzyża przez rodziny ofiar
spod Smoleńska na tamto miejsce. Pomyślałam,
że może to ręce właśnie tamtych ludzi, którzy tak bezpośrednio dotknęli śmierci, a zarazem życia swych bliskich, są tymi właściwymi. Może wreszcie czas na ciszę i szacunek...

W „Deklaracji o wolności religijnej” można przeczytać: „Tego zaś rodzaju wolność (religijna) polega na tym, że wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia”.

Salomonowej mądrości potrzeba, aby pogodzić unikanie przymusu do działania wbrew sumieniu z nieprzeszkadzaniem w działaniu według sumienia.

Każdy z nas jest inaczej ukształtowany
i w różny sposób "wpisuje" swoje życie w KRZYŻ.




No comments: