.

.

Wednesday 13 October 2010

jednym głosem, jedną myślą... o cudzie

Dziś razem ze wspólnotą Katolików na całym świecie
mogłam czytać "swój" ulubiony fragment Pisma Świętego
(Ga 5,18-25), z tym szczególnym wersetem,
który jest także tytułem mojego blogu.


 To, jakim duchem żyjemy, jaka jest prawda o naszym sercu,
widać po naszych wysiłkach i widać po owocach,
które możliwe, że nie są zbyt imponujące, ale są wyznacznikiem
tego, że idziemy we właściwym kierunku.
 
Nie potrafię wyobrazić sobie lepszego świata
od tego, w którym króluje miłość, a w konsekwencji:
"radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć,
wierność, łagodność, opanowanie."
Dlatego właśnie te słowa są dla mnie tak bardzo ważne,
tak dotykają i czynią tak "niepoprawną marzycielką".


Jeśli nie pozwalamy prowadzić się Duchowi, 
ciało zwycięża. Sporym odkryciem swego czasu,
było stwierdzenie, że całe zło na świecie pochodzi
z wnętrza człowieka, czyli "nierząd, nieczystość, wyuzdanie,
uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść,
wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda,
rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne."
Trudno temu zaprzeczyć, prawda?


Dziś z całym światem spoglądałam na cud dziejący się w Chile.
Pracujący w pobliskim Copiapio polski misjonarz, 
mówił o trzyetapowym cudzie:
Pierwszym cudem było to, że 33 górników przeżyło tąpnięcie.
Drugim cudem jest wydobycie ich na powierzchnię ziemi.
Trzeci cud, mamy nadzieję, że się dopiero wydarzy
w życiu ocalonych i ich rodzin.

Uderzyła mnie jeszcze emocjonalna, ale bardzo wymowna
wypowiedź jednego z ocalałych górników:
"Trzymałem za rękę diabła.
Trzymałem za rękę Boga.
Bóg mnie nie puścił!

MILAGRO!"

Mamy w zasięgu uczynki z ciała.
Mamy w zasięgu owoce ducha.
Czy dajemy sobie szansę na CUD?


No comments: