.

.

Friday 10 December 2010

po jeziorze

Poniżej zamieszczam wpis zaległy, na bazie Słowa,
które m.in. przeprowadziło mnie przez ostatni tydzień bezruchu.



Mt 14, 22-33

Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy.
Tak Panie, mamy adwent, czyli czas z pewnością bardziej przybliżający do Ciebie. Dobrze, że mnie przynaglasz pomimo obaw i lenistwa.
Co więcej, oczekujesz od nas inicjatywy, abyśmy Ciebie "wyprzedzali" .

Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. 
"Samotność" z Bogiem Ojcem, "samotność" z samym sobą... trudno chyba o większy dar spotkania.


Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny.
Samo życie. Gdy cisza - źle, gdy burza - to jeszcze gorzej. Jak znaleźć w sobie zloty środek, by zyskać równowagę zbudowaną na ufności Tobie, pomimo oddalenia i wiatrów przeciwnych.


Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze.

Bo przecież Ty i tak ZAWSZE przychodzisz i jesteś tak delikatny w Swej OBECNOŚCI. Może za delikatny...

Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.
A my, oddaleni w swym myśleniu boimy się Ciebie jak zjawy. Panie Jezu, ja nie chcę bać się Ciebie.

 

Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!
Jak można bać się Miłości? Problem w tym, że chyba bardziej boję się siebie, swojej małości.

Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!
O tak. Zdarzają się nam chwile "kozackiej" odwagi zbudowane na chęci przygody...I chwile stawiania siebie na równi z Tobą.
 

A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa.
Panie, Ty niejednokrotnie z uśmiechem, ale i ze smutkiem pozwalasz nam na różne "wyczyny" w naszym przychodzeniu do Ciebie. Przepraszam za wszystkie drogi okrężne...

Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie!

Trochę wiatru, trochę fal i gładka tafla wody staje się złowrogą przestrzenią, której nie sposób nie porównać do naszego wnętrza.

Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: Czemu zwątpiłeś, małej wiary?

"Właśnie! Dlaczego zwątpiłeś? A może przedwcześnie chciałeś wskoczyć na poziom stąpania po wodzie?" Ty jednak Panie kochasz ludzi, nawet tych irracjonalnie odważnych. Może w końcu zechcą swą odwagę budować na Tobie.
 

Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył.  
Tylko w Tobie jest cisza...

Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym.

Dlaczego jesteś dla mnie Synem Bożym?
Dlatego, że czynisz cuda? Też.

Jesteś jednak dla mnie Synem Bożym,
przede wszystkim dlatego, że jesteś  MIŁOŚCIĄ,
bez której nie potrafię już żyć...

No comments: